Opowieści z Przeklętej Doliny: Ucięta Mowa - część VIII
zo wiedziała, przed czym ma się chronić. Szła przed siebie omijając kawiarnie, głośne speluny i podejrzane uliczki, które, jak podejrzewała panienki z dobrych domów starały się omijać. Z każdą chwilą stawało się coraz ciemniej i tylko latarnie rozświetlały mrok, choć i one z trudem przebijały się przez gęstą mgłę. Zwolniła kroku by nie potknąć się w ciemnościach o jakiś kamień. W zasadzie to nawet nie zastanawiała się gdzie idzie. Nogi same ją prowadziły a serce ciągnęło ku tylko jemu znanemu miejscu. Właśnie mijała kolejną, straszącą ruiną posiadłość i dobudowaną do niej karczmę gdy nieoczekiwanie jej drzwi otworzyły się na oścież. Wyszło z niej kilku ledwo trzymających się na nogach klientów. Nikki odruchowo przyśpieszyła kroku. Nie oglądała się w ich stronę - dobrze wiedziała jakie szumowiny mogły zbierać się w takich miejscach. Pamiętała pikantne opowiadania brata mające na celu ostrzeżenie i przestraszenie jej na przyszłość. Chciała jak najszybciej ukryć się w ciemnościach nocy ale, ku swemu przerażeniu zorientowała się, że grupka mocno podchmielonych mężczyzn ją dostrzegła. - Panienko, gdzie się tak śpieszysz? - usłyszała chrypiący głos. - Zgubisz się sama. Poczekaj, odprowadzimy Cię! - zaśmiał się złowieszczo inny pijany głos. Mężczyźni widocznie postanowili nie dać łatwo za wygraną. Nikki słyszała ich wulgarne propozycje i, z gwałtownym biciem serca zaczęła biec. Cały czas czuła na karku ich gorące, śmierdzące oddechy. W głębi serca ucieszyła się jak jeden ze ścigających ją mężczyzn potknął się o coś i upadł na ziemię. Na całą ulicę rozległy się wtedy jego obelżywe przekleństwa i "obietnice" pod adresem dziewczyny. Nikki bała się nawet myśleć co by się z nią stało gdyby ją złapali. Cały czas deptali jej po piętach. Skręciła za róg rozsypującej się kamienicy. Chciała jak najszybciej zgubić pościg. Jeden z napastników wcześniej wpadł na ten sam pomysł i skręcił we wcześniejszą przecznicę. Nikki dobrze wiedziała, że sama, w obcym miejscu ma nikłe szanse ucieczki, tym bardziej, że ścigający ją, mimo stanu odurzenia świetnie znali okolicę. Po chwili przekonała się jak bardzo. Za następnym zakrętem wpadła w rozwarte ramiona jednego z napastników. Ten aż mlasnął z radości łapiąc długo oczekiwaną zdobycz. Krzyknął do swoich towarzyszy a zapach z jego ust przyprawił ją o mdłości. Nikki próbowała się wyrwać z trzymających ją tłustych i spoconych rąk. Im bardziej się wyrywała tym mocniej oprawca ściskał ją ramionami. Wyszczerzył żółte zęby w uśmiechu i zaczął przybliżać swoje do jej ust. Dziewczyna z obrzydzeniem splunęła mu prosto w twarz i kopnęła kolanem w jądra. Napastnik wydał z siebie ryk śmiertelnie ranionego bawoła, puścił Nikki i złapał się za obolałe miejsce. Odetchnęła z ulgą. - "Przeklęte miejsce" - pomyślała. Mimo odżegnania niebezpieczeństwa nadal nie czuła się zbyt bezpiecznie. Cofała się krok po kroku i aż krzyknęła gdy poczuła parę rąk obłapiających jej piersi. Ze strachu serce podeszło jej aż do gardła. Napastnik brudną od sadzy dłonią zatkał jej usta. Nikki nie miała już nawet siły, żeby się szamotać. - Mam przeczucie, że wkrótce nasze sprawy przybiorą szybszy obrót - Gvidon siedział z zamkniętymi oczami na krześle. Samuel patrzył na ojca w milczeniu. Liczył na to, że może dowie się czegoś więcej ale Gvidon umilkł. Nie chciał zdradzać swoich myśli. Samuel musiał się dowiedzieć co ojciec miał na myśli, co przed nim ukrywał. Młody prawnik nerwowo spacerował po spartańsko umeblowanym pokoju. Gvidon zawsze był oszczędny, skąpy nawet, a bogactwo rodziny miało być tylko na pokaz. Samuel zatrzymał się tuż przed krzesłem, na którym siedział jego ojciec, a jego cień złowrogo padł na starszego prawnika. Ten jednakże nawet nie otworzył oczu, żeby na niego spojrzeć. Siedział z opuszczoną głową, podpartą dłońmi. Jego łokcie wbijały się mocno w blat stołu. - To znaczy? - Odbieram dziwny przekaz. Ktoś próbuje się z nami skontaktować - Gvidon nadal nie otwierał oczu. - Nie pierwszy raz