Opowieści z Przeklętej Doliny: Język Plonów - część VI
* * *
- To chyba tu. Nie mamy wyboru - Aaron spojrzał na przyjaciela.
- Wiem - Steven położył dłoń na dzwonku ale nie zdążył go nacisnąć. Obaj chłopcy usłyszeli nagle rżenie konia i ostry głos kobiety za swoimi plecami. Odwrócili się równocześnie. Z powozu wysiadły trzy osoby: dwie kobiety i jeden mężczyzna. Przybysze skierowali się w ich stronę. Mary zatrzymała się i spojrzała na Aarona. Chłopiec odważnie spojrzał jej w oczy i powiedział twardo:
- Musicie nam pomóc.
- Zaraz, chwila - odezwała się Nikki ale Poitos położył jej delikatnie dłoń na ramieniu.
- Spokojnie. Chodźmy do Johna.
Mary weszła pierwsza do domku, za nią chłopcy a na końcu Nikki z Poitosem.
* * *
Detektyw poczuł narastający ból głowy. Ukrył twarz w dłoniach i oparty o blat stołu siedział na krześle.
- Czyli to nie jest człowiek. - podsumował słowa matki. - Żyje od czasów rewolucji i żywi się ciałami zamordowanych?
- Możliwe, że tak.
- I Sean, domyślając się jakie mu grozi niebezpieczeństwo zdecydował się sam tam pójść? Kiedy to było?
- Ze dwie godziny temu. - Odpowiedział smutno Steven.
- Próbowaliśmy go zatrzymać ale bez skutku - powiedział Aaron.
- To nie twoja wina dziecko - Mary delikatnie przytuliła chłopca. - Jestem pewna, że sobie poradzi.
- Jesteś pewna? – zapytała Nikki.
Mary w odpowiedzi tylko potakująco kiwnęła głową. Mothman widząc co się dzieje nie krył zaskoczenia.
- Czy jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć?
- Czy Sean wspominał ci coś o swoich rodzicach?
- Nie. Mówił tylko o starszych.
- Co dokładnie powiedział?
- Że starszej nie zna a o starszym na razie nie chce mówić. O co w tym wszystkim chodzi? Może ty mi to wyjaśnisz? Mam wrażenie, że już tu kiedyś byłaś.
- Tak ale ja niewiele mam z tym wspólnego.
- A kto ma i dlaczego powstrzymałaś mnie przed pójściem mu z pomocą, twierdząc, że sam sobie poradzi? A jeśli już nie żyje?
- Żyje, to syn Cagliostra i… - chciała coś powiedzieć ale się powstrzymała. Hrabia zerwał się z krzesła jak rażony piorunem.
- Nie mogłaś mnie uprzedzić?
- Nie było kiedy.
- Od początku miałem co do niego dziwne przeczucia. Mogłem go od razu zabić. Ale skoro ty jesteś jego bratem to też możesz być synem… - nie dokończył zdania. Z wyciągniętymi rękami rzucił się w stronę Stevena. Mary Mothman zasłoniła chłopca własnym ciałem.
- One niczemu nie są winne. Jeśli chcesz zabić te dzieci to najpierw musisz zabić mnie.
- Ty przecież nie masz z tym nic wspólnego, chyba że…
- Nie czas teraz na waśnie – Poitos spróbował jakoś rozładować sytuację. Pomogło mu w tym nieoczekiwane pukanie do drzwi. – Otworzysz?
Mothman przyznał w duchu rację przyjacielowi i poszedł otworzyć drzwi. Może przez tę chwilę jego myśli nieco chłoną. Do rozwiązania zagadki potrzebował trzeźwego umysłu. Nikki i Poitos wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Usłyszeli otwieranie drzwi i krzyk detektywa. Wybiegli z pokoju a za nimi pobiegli chłopcy i Mary. Na podłodze leżał Sean Mclean a na jego piersiach siedział Mothman. Detektyw na przemian bił i podduszał zaskoczonego przeciwnika.
- Przestań! – Mary podbiegła i z całej siły odepchnęła hrabiego. Mothman spojrzał ogłupiały na Poitosa. Pierre wzruszył tylko ramionami. Kobieta pomogła Seanowi wstać. Młody człowiek oparł się mocno na jej ramieniu.
- Co ty tu robisz matko?
W tym samym momencie usłyszeli krzyk zaskoczenia. Mothman podbiegł do Agnes ale nie zdążył jej podtrzymać. Kobieta zemdlała z wrażenia i osunęła się na podłogę. Nikt nie wiedział jak długo była świadkiem rozgrywającej się właśnie sceny.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał hrabia z wyrzutem.
- Ja też dopiero co się dowiedziałam. – Nikki próbowała rozładować jakoś napiętą sytuację ale Mothman puścił jej słowa mimo uszu.
Wszyscy skupili się w jednym pomieszczeniu i postanowili przeanalizować ostatnie wydarzenia. Hrabia był temu przeciwny ale Poitos przekonał wszystkich, że pomimo swojego bardzo poważnego stanu zdrowia Lady M. także powinna być obecna podczas tej rozmowy. Nie chciał na razie mówić dlaczego tak bardzo mu na tym zależało. Wraz z Seanem znieśli Agnes z łóżkiem i postawili przy oknie żeby mogła wszystko obserwować i przysłuchiwać się rozmowie.
- Nie przypuszczałam, że się spotkacie. Nie chciałam tworzyć dodatkowych antagonizmów między nami.
- Jeśli cię to jakoś uspokoi to ja też nie wiedziałem, że jesteśmy spokrewnieni. Noszę inne nazwisko bo Cagliostro nie uznał mnie jako swojego syna. Ale skoro tu jesteśmy wszyscy to nie może to być zwykły przypadek czy zbieg okoliczności.
- I nie jest.
- Dość już tajemnic, matko – zdenerwował się Mothman. – albo mi powiesz o co tu chodzi albo uznam, że zatajasz fakty i bierzesz udział w tym wszystkim.
Mary nie zaskoczyła reakcja detektywa.
- Wyciągnijcie mapy – powiedziała spokojnie. Nikki i Poitos wyjęli rulony z jej torby podróżnej i rozłożyli na stole. – To plan jeziora i tereny wokół niego – wskazała palcem błękitną plamę i zakreśliła koło. Wszyscy oprócz Agnes pochylili się nad planami.
- Teraz znajdujemy się tutaj – pokazała punkt opisany roboczą nazwą „baza”. – Zaznaczcie mi dokładnie miejsce zbrodni.
Aaron wziął do ręki pióro, umoczył w inkauście i zaznaczył swój dom.
- Tak jak myślałam, wszystko znajduje się w obrębie jeziora. Przyjrzyjcie się rozmieszczeniu domów.
- Tworzą okręgi. W większości miasteczek tak jest – zauważył detektyw. – Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego.
- Mylisz się. Zapomniane Jezioro tworzy takie same kręgi.
- Tak, ale tylko wtedy gdy coś do niego wrzucisz. Chyba, że… Nie, to niemożliwe – zaprzeczył sam sobie.
- Co? – zainteresowała się Nikki.
- Nie ma tu szkoły, prawda?
Chłopcy przytaknęli.
- Zauważyłem tylko kilka sklepów. Co jest jeszcze człowiekowi potrzebne do życia?
Nikt się nie odezwał.
- Nie zauważyłem tu natomiast żadnych aptek.
- Szpital! – wykrzyknęła podekscytowana Nikki. Mothman tylko skinął głową.
- Nie ma szpitala i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek istniał. Z opowieści przypominam sobie tylko, że w czasie rewolucji istniało jakieś tajemne laboratorium ale już nie istnieje.
- A gdzie znajdują się jego pozostałości?
- Nie ma po nim żadnego śladu.
- Nie ma, bo ono nadal istnieje.
Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Mary Mothman.
- W tym laboratorium Cagliostro przeprowadzał eksperymenty, zarówno te udane jak te nieudane. Jednym z tych eksperymentów jestem ja a drugim może być to czego szukacie.
- Gdzie jest to laboratorium?! – detektyw nie umiał powstrzymać swej złości. Mary wskazała na mapie błękitny punkt.
- To jezioro nie istniało przed rewolucją. – powiedziała. – Cagliostro zatopił laboratorium w ostatnim jej dniu. Tam szukajcie potwora.
- Dobrze. Wiemy gdzie jest. Teraz co wiemy o nim? – Mothman spojrzał wyczekująco na Poitosa.
- To potwór.
- Nie pomagasz nam.
- Jest człekokształtny. Potwierdzam to, co ci powiedział Sean. Widziałem na wpół ludzkie a na wpół zwierzęce ślady. To jest stworzenie dwunożne.
- Zdegenerowana małpa? – Nikki zapytała ze strachem w głosie.
- Raczej zdegenerowany człowiek. Tak czy inaczej stworzenie mięsożerne – wyrwało serce z piersi ofiary – i na tyle inteligentne, żeby się ukrywać i zacierać za sobą ślady. Znalazłem jedno ciało i liczne smugi krwi świadczące o przeciąganiu ciał na inne miejsce.
- Gdy tam przyszedłem to czułem obecność tego czegoś. – wtrącił starszy Mclean.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem jak to określić. To nie był zapach tylko jakaś specyficzna świadomość, że coś nienaturalnego mnie obserwuje. Tylko dlaczego morduje tylko dorosłych. Tego nie potrafię zrozumieć.
- Dziwne. Ale jak to może być powiązane z nami? – zastanawiał się Mothman.
- A jeśli to jest związane ze mną?
Nikt z zebranych nie spodziewał się włączenia się do rozmowy Agnes Mothman. Lady M. była blada na twarzy i ręce się jej trzęsły ale głos miała silny a słowa wypowiedziała wyraźnie. Poitos uśmiechnął się do niej łagodnie, nie widząc w jej oczach ani gorączki ani szaleństwa.
- O czym ty mówisz? – przeraził się Mothman.
- Spokojnie. Dlatego chciałem, żeby Agnes była obecna w trakcie naszej rozmowy – Poitos mówił spokojnym głosem.
Detektyw spurpurowiał na twarzy.
- Potwór atakuje tylko dorosłych, tak jakby potrzebne mu były dzieci – chirurg zrobił krótką przerwę. – Agnes jest w ciąży a bóle porodowe nasiliły się po naszym przyjeździe.
- Musimy ją chronić póki nie urodzi.
- Nie sądzę.
- Będzie matką! – krzyknął detektyw.
- Dopóki nie urodzi nic jej nie grozi. Poza tym to nie przypadek, że tu jest.
- Może mamy do czynienia z potworem – kobietą? – podsunęła nieśmiało Nikki.
- Mogę coś zasugerować?
Oczy wszystkich ponownie skierowały się na Lady M.
- Chciałabym tu zostać i jakoś wam pomóc.
Mothman jako jedyny zorientował się co jego żona ma na myśli i krzyknął:
- Nie ma mowy! Nie pozwolę na to! Nie będziesz przynętą!
- Jeśli to ona to i tak pójdzie za mną, nawet jeśli stąd wyjadę. I co wtedy? Jak ją złapiecie? A kto mnie obroni jak będę sama? Wiesz, że mam rację, John.
Wiedział ale nie umiał się z tym pogodzić.
- Czegoś tu nadal nie rozumiem. - Sean przerwał krępującą ciszę. – Po co wyrywa ofiarom serca?
- Dowiemy się gdy będzie w naszych rękach.
- To coś jest w pobliżu. - Sean zrobił się niespokojny. – Wyczuwam jakąś obecność. Niematerialną. Coś nas obserwuje od dłuższego czasu ale nie wiem co.
- Boi się nas zaatakować? – zapytała Nikki.
- Albo czeka na kogoś lub na coś. My nie czekajmy.
Mothman błyskawicznie dopadł do łóżka Agnes, wyrwał oparcie i wyjął dziwny metalowy przedmiot.
- Chwyćcie co macie do obrony. Cokolwiek! – krzyknął detektyw. Nie zdążyli nawet zareagować na jego wezwanie – w tym samym momencie wszyscy poczuli drgania podłoża tak silne, że Mothman musiał chwycić się łóżka Agnes, żeby nie stracić równowagi. Inni upadli na podłogę. Ściana, przy której jeszcze przed chwilą był John i Agnes rozpadła się na kawałki z ogłuszającym hukiem. Poleciały na nich kawałki roztrzaskanej szyby i połamanego okna. Agnes zaczęła wyć z bólu ale w tej chwili nawet Mothman, który był najbliżej niej nie mógł jej pomóc. Z całej siły ściskał w garści metalowy przedmiot i patrzył prosto w ślepia potwora. Były ogromne, czarne i biła z nich nieprzeciętna inteligencja. Na piersiach czuł miażdżący ucisk obrośniętej futrem ludzkiej ręki. Dusił go zapach potu zmieszany ze smrodem piżma. Zwierzę wyczuło prawdopodobnie grożące mu niebezpieczeństwo ze strony tajemniczego przedmiotu. Pochyliło poodzierany ze skóry łeb, otworzyło pysk pokazując zarobaczone i gnijące dziąsła i zbliżyło żółte, śmierdzące kły do dłoni detektywa. Mothman, nie mogąc już dłużej wytrzymać potwora, nacisnął cyngiel gdy tylko metalowy przedmiot znalazł się w jego gardzieli. Huk rozległ się w całym domu a zaraz po nim wściekły ryk bólu ogłuszył potwora i obrońców. Stwór odskoczył od detektywa i chwycił się za rozszarpane gardło. Dziwne, zielone i śmierdzące osocze wypływało z jego rany.
Stworzenie spojrzało zawistnym wzrokiem na Mothmana. Nagle, usłyszawszy jęki Lady M. odwróciło się w jej stronę. Chciało do niej podejść ale z rykiem wybiegło z domu przez utworzoną dziurę. Mothman, jak w amoku, zerwał się z podłogi i podbiegł do żony. Agnes straciła przytomność na jego rękach. Poitos, który zdążył się już otrząsnąć z wrażenia, stanął tuż za nim.
- Nie mamy innego wyjścia. Nie może tu urodzić.
Zaskoczony detektyw odwrócił się w jego stronę.
- Jutro wracamy do Przeklętej Doliny.
Mothman z wdzięcznością spojrzał mu w oczy.
- Wszyscy – podkreślił detektyw orientując się w planie chirurga.
- Nie możecie! – krzyknął Aaron i złapał za rękaw Mary Mothman. Kobieta, która wraz z chłopcami, Nikki i Seanem także zdążyła podnieść się z podłogi, powiedziała tylko:
- Taką decyzję podjął John i wy też się do niej dostosujecie, jeśli macie do niego zaufanie. Ja mam.
Nikt nie powiedział już ani słowa. Wszyscy wiedzieli, że ktoś lub coś, o czym wcześniej wspomniał starszy Mclean nadal może ich obserwować. Mothman zastanawiał się czy jest możliwe, żeby Cagliostro uwolnił się z ich pułapki.