Opowieści z innych światów - Mroźna Północ (Kira's version)
- Ty?! - Krasnolud prychnął. - Spadaj, dzieciaku.
Kira uśmiechnęła się demonicznie i zaśmiała.
- Może jednak?
Oboje pobladli. Chwilę jakby nie wiedzieli, co powiedzieć. Wtem krasnolud zawołał do Daracha, żeby zabrał stąd Kirę, nazywając ją smarkulą. Ponieważ jednak nikt nie reagował, a Kira naprzykrzała się dalej, zawołał do karczmarza. Ten - mężczyzna rosły, faktycznie, ale nie wyglądał na niańkę. Zawołał kogoś imieniem Dyda. Okazał się on wielkim orkiem. Podszedł do dziewczynki, złapał ją w pasie. Dwainowi to się nie spodobało. Wstał. Dyda chyba nie miał w planach zabawy, więc złapał Dwaina również i zaniósł ich na górę. Dwain chyba zrozumiał więcej niż Kira. Gdy ta chciała wrócić na dół, mężczyzna złapał ją, zaniósł do swojego pokoju, posadził na krześle i przywiązał.
Rano dziewuszka obudziła się w łóżku. Doszła do wniosku, iż Dwain poszedł po rozum do głowy. Mimo wszystko należał mu się wykład. Zeszła przeto na dół. Poczuła na siebie wzrok karczmarza. Przeniósł go na drzwi i znów na nią. Toteż Kira spojrzała na drzwi. Ujrzała w nich plecy Dydy. Wiedziała, o co chodzi. Skinęła karczmarzowi na znak, iż rozumie. Wtedy dopiero mężczyzna wrócił do swojego zajęcia. Kira natomiast podeszła do stołu, gdzie siedział Darach. Dwain przyszedł później.
- Młoda, co to było z tobą wczoraj, że cię ten kolo wyniosło?
Dziewczynka spojrzała na mężczyznę. Chociaż wyglądał na 40 wiosen traktował ją na równi.
- No bo krew! - Podniosła ręce i machnęła nimi.
- Co krew?
- Nie wiem. Oni opowiadali, że krew, dym, Północ. Walka jakaś chyba. Misyjka bodajże.
Chociaż nie mówiła dokładnie to Darach domyślił się, że chciała znaleźć im coś do roboty, nim Ojciec Olgierd w końcu wyleczy pozostałą dwójkę. W tym czasie przyszedł Dwain. Mężczyzna wyjaśnił pokrótce przybyłemu towarzyszowi, co miało miejsce przed jego przybyciem. Ten tylko się uśmiechnął.