Opowieści podróżnika. Rozdział drugi. Śpiewy na moście.

Autor: Slugalegionu
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Nie mam tylu pieniędzy, mogę dać tylko siedemdziesiąt.

- Dobrze, to wystarczy. Byłem na moście, ale nie widziałem ducha. Kiedy się pojawia?

- Około dwudziestej, to czas jej śmierci. Może do tego czasu napije się pan ze mną?

- Odradziłbym ci picie na dzisiaj. Zresztą i tak bym nie mógł. Jestem umówiony z moją kochanką.

 

Myrna w końcu wyszła. Była wysoką blondynką, jej czarne oczy zawsze patrzyły na innych z zadziornym błyskiem. Miała na sobie długą, niebieską suknię. Czyli dokładnie to, co miała przed przebraniem się. Co ona robiła przez ten cały czas? Nie omieszkałem się jej o to zapytać.

 

- Dłużej się nie dało?

- Cicho bądź, nie mam żadnej ładnej sukienki. - Odpowiedziała urażona.

- Jak zwykle to samo. - Westchnąłem. - Ile potrzebujesz?

- Widziałam taką ładną spódniczkę. Dużo tańszą niż na to wygląda.

- Ile?

- Dwa tysiące.

- Kobieto, to za dużo! - Prawie przewróciłem się zdziwienia.

- Muszę jakoś wyglądać na naszym spotkaniu.

- Twoja suknia wystarczy.

- Nieprawda! Potrzebuję tamtej! Przecież dla ciebie to tylko kilka zleceń. Polujesz nawet na gryfy.

- Polowałem raz. Pięć lat temu. Nie z mojej woli. Mam dalej wymieniać?

- Po prostu przyznaj że mnie nie kochasz.

- Na wszystkich bogów! W całej Leonorii nie znajdzie się takiej kobiety jak ty. Dam ci pieniądze. - Rzuciłem jej sakiewkę. - Kup sobie tą sukienkę, a ja zrobię małe zlecenie.

 

Mam lepsze rzeczy do roboty niż uganianie się za ubraniami dla niej. Zamiast tego chodziłem po mieście w poszukiwaniu informacji o tym duchu. Było tego sporo, ale w większości były to plotki. Udało mi się ustalić że zmarła młodo, w wieku zaledwie dwunastu lat. Raczej nie jest agresywna, ale zdarza jej się zaatakować. Miała na imię Jenifer. Zwykle jedynie śpiewała pieśni w nieznanym miastowym języku. Czasami szeptała coś pod nosem. Paru "odważnych" debili podsłuchało ją. Mówiła coś o czterech klątwach oraz mrocznej magii. Od jej bladej, przezroczystej postaci nie uderzał odór rozkładu. Sugerowało to że miałem do czynienia ze zjawą. Była ona groźniejsza od ducha, pałała nienawiścią do nekromanty który uniemożliwił im odejście do bram. Nie mogły jednak nic mu zrobić. Przelewały więc swój gniew na wszystkich dookoła. Najciekawszą rozmową była ta z Helgą. Nie była ona biologiczną matką Jenifer, a jedynie jej macochą. Prawdziwa mama popełniła samobójstwo. Powód był nieznany. Moje podróże po karczmach, oberżach, gospodach i wszelkich innych miejsc publicznych zakończyłem w momencie zachodu słońca. Oznaczało ono nadejście godziny dwudziestej. Skierowałem swoje kroki w stronę mostu. Był on bardzo prosty, miał dwa metry długości, pół szerokości oraz półtorej wysokości. Był zrobiony z szarego kamienia, a na jago bokach znajdowały się niskie drewniane płotki mające chronić pijaków przed spadnięciem z niego. Kilka centymetrów nad jego powierzchnią unosił duch dziewczyny. Wyglądała dokładnie tak, jak opisywali ją wieśniacy. Brakowało tylko jednego, nieważnego szczegółu. Miała na sobie białą, poszarpaną suknię. Była tak długa że ciągnęła się na ziemi. Przypominała ona trochę suknię żałobną. Bił od niej siarczysty mróz. W miarę jak Jenifer wyśpiewywała kolejne sylaby, zimno rosło w siłę. Czarowała słowami? To mało skuteczna metoda, słowa są bardzo ulotne. Każda głoska wypowiedziana o ułamek sekundy za długo lub krótko, każdy oddech jaki weźmie się podczas wypowiadania zaklęcia i tak dalej drastycznie odbija się na jego sile. O wiele łatwiej byłoby po prostu przerzucić energię. Każdy o tym wie, ale zawsze znajdzie się paru osobników chcących pochwalić się swoimi umiejętnościami.

 

- Witaj Jenifer, jak się masz? - Zjawa odwróciła się gniewnie.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Slugalegionu
Użytkownik - Slugalegionu

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-07-11 22:04:27