Opowieść Rinoi - Wschód, cz I
Czego tym razem słucham? "Castle of Glass". Tak, tak, Linkin Park. Dorzućmy jeszcze od Meguriny "Corruption Garden" i "Dancer in the Dark" i mamy komplet playlisty...
Bynajmniej z jednego z dni... Tak, teraz tak sobie przypominam. Zbieram po kilka wspomnień i je opisuję. Tak, to moje życie. I chcę się podzielić doświadczeniem. Po co? Może któregoś dnia jakaś podobna do mnie dziewczyna wpadnie na to, przeczyta i zostanie "pocieszona" przez dziwną pisarkę, która miała podobne życie do niej... Bo może kiedyś to się komuś przyda?
Że tak to brzydko ujmę: a cholera jasna wie...
Część pierwsza Wschodu: Technikum.
Dwa pierścienie na szyi... Chociaż, nie, to było już po mojej osiemnastce, więc na szyi miałam Grievera... Dla ciekawskich: to po prostu głowa lwa z krzyżem pod spodem. Można wpisać w znane wszystkim google i na pewno znajdzie grafikę...
Symbolizował zawsze honor. Zawsze wiarę, nadzieję. Zawsze poświęcenie. I odwagę - czyli coś, czego raczej mi brakowało. Od kiedy pamiętam... Chociaż? Może? Kiedyś? Nie, raczej nie. I raczej na tę chwilę to mało ważne.
Pamiętam dobrze, ze to był wtorek. Dlaczego? Bo znowu zamiast w-f mieliśmy godzinę wychowawczą. A potem zamiast godziny w-f. A tak, dla zasady zamiana miejsc. Nawet to było zabawne. Jakby ktoś pomerdał palcem w planie i dwie godziny się zakręciły wokół niego, zmieniając miejsca...
"Wind of Change" - Scorpions. W tle, tak. Wychowawczyni puściła nam jakiś stary filmik i z ciekawości zapytała, czy ktokolwiek wie, jak nazywa się piosenka i kto jest wykonawcą. Tytuł od razu wypaliłam. Przecież znam.... Kochałam ballady z lat 60-80. Rocka też... Choć rocka preferowałam troszkę młodszego. Nieważne!
W każdym razie, wypaliłam tą nazwę. Potem zapytała o wykonawcę.... Zanim zdążyłam powiedzieć, odpowiedziała sama (nie wiem, dlaczego, zazwyczaj czekała tą chwilę, byśmy zdążyli się namyślić. Ale czy to teraz ważne?). Lekko się uśmiechnęłam. Znałam odpowiedź, ale nie zdążyłam jej udzielić...
To było... Chyba jakoś przed mikołajkami. Po tym krótkim filmiku po prostu ustalaliśmy, czy robimy sobie paczki...
Padło, ze tak.... Bylebym wylosowała kogoś "normalnego".... Marne szanse, normalnych było może z 7-10 osób.... Na niespełna 30. Choć jak na ten wiek 18-20 lat? Nawet przyzwoicie.
Nie pamiętam, kogo wylosowałam. Zaraz potem w każdym razie wyciągnęłam teczkę, kartkę i moje kilka skromnych ołówków. Kochałam rysować. Nadal kocham...
Wychowawczyni wyszła na chwilę, dosłownie na kilka sekund. Ja zaczęłam coś tam bazgrać, o ile pamiętam, to chyba była Kurenai... Tak, ją też idzie znaleźć na googlach, jakby ktoś był ciekawski.
- Zobaczcie, ta suka znowu coś bazgra - głos po drugiej stronie szatni... Jako wychowankowie wuefistki nie mieliśmy salki, więc wszystkie godziny spędzaliśmy w szatni. Ale tak było całkiem wygodnie.
- Zamknij się - odparłam tylko, nie odrywając nawet wzroku od kartki. Skupiłam się bardziej na włosach kobiety, którą rysowałam, aniżeli na jego słowach.
- Taka mocna jesteś? - zapytał z ironią. Wzruszyłam tylko ramionami.
- Odczepiłbyś się.... - mruknęła Klaudia, patrząc to na mnie, to na kolegę... Może to będzie ochrona z mojej strony, ale nie chcę nawet wspominać, jak on miał na imię... Takie "coś" nie powinno nawet stąpać po ziemi.
- Ultras, dowal jej! - kolejny się odezwał.
- Co, już odpowiadać nie umiesz? - zapytał znowu ten sam. Znowu jedynie wzruszyłam ramionami.