Ogień zemsty rozdz.1
Księżniczka pokręciła głową.
- Nie szukaj go, Pani, bo i tak nic dobrego z tego nie przyjdzie. Oboje jesteście zbyt dumni.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Piss. Chcę wybadać nastrój w mieście.
Lekki kasztanek znacznie wyprzedził kuca, nim Księżniczka pozwoliła mu zwolnić.
Karzeł nie poganiał swojego wierzchowca. Ponurym wzrokiem wpatrzył się w plecy Księżniczki.
- Nie bój się, Piss... Nic nie rozwieje mi wizji tronu.
- NIC może nie, ale czy NIKT? - mruknął karzeł do siebie.
Noc była piękna i mroźna. Księżyc świecił wysoko na niebie, gdy tak jechali pustym gościńcem. Delikatny wiatr poruszył nagimi gałęziami. Piss zdecydował się jednak pogonić kuca i dogonił Księżniczkę.
- Pani, gdyby ktoś chciał nas zaatakować, to jesteśmy widoczni jak na dłoni.
- Nikt się nie odważy zaatakować mnie. - odpowiedziała ze wzrokiem utkwionym daleko przed siebie
- Królowa powinna być nie tylko dumna, ale także rozważna...
- A królewski doradca powinien być rosłym mężem o dostojnym imieniu. - parsknęła śmiechem.
Piss wyprostował się godnie, jakby chciał okazać, że jest dumny ze swego imienia. Jadąc dalej Księżniczka wciąż miała na ustach szyderczy uśmiech.
Gwiazdy powoli blakły, na wschodzie zaczęło się rozjaśniać, lecz mróz wcale nie zmalał. Księżniczka z powrotem nakryła głowę kapturem, spod którego ulatywały teraz gęste chmury jej oddechu. Końskie nozdrza także rozszerzały się z trudem, boki parowały. Piss szczelniej otulił się swoim płaszczem z lisiego futra.
- Trzeba się będzie zatrzymać, dać koniom odpocząć. - mruknął po długiej ciszy.
- Milady jeszcze trochę ujedzie, Szubek też da sobie radę.
Przez mróz szczęka Księżniczki skostniała i wypowiedziała to bardzo niewyraźnie. Ale Pissowi nawet przez myśl nie przeszło, by nakazać jej przerwę i rozgrzanie się przy ognisku.
Daleko przed sobą ujrzeli powóz. Piss poruszył się niespokojnie. Spojrzał na Księżniczkę.
- Uważam, że teraz powinniśmy skręcić. Powozy nigdy nie wróżą nic dobrego.
- Nie, jedziemy prosto. - w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
Gdy powóz się zbliżył, firanka zasłaniająca okno lekko się rozsunęła, Ukazała się w niej rozpustna, męska twarz o ostrych rysach. Księżniczka spojrzała mu prosto w oczy.
- Kimże jesteś, prześliczna? - zapytał, a w jego spojrzeniu błysnęło pożądanie.
- Jestem, kim jestem, o me imię nikt nie pyta. - uśmiechnęła się drapieżnie.
- A ja jestem bardzo bogatym, znudzonym rozpustnikiem. - roześmiał się. - Gotowa jesteś przejechać się trochę w stronę przeciwną od tej, w którą właśnie zmierzasz?
- Nasze konie są zmęczone, potrzebują odpoczynku.
Rozpustnik zmierzył ją wzrokiem i, postanowiwszy coś, powiedział:
- Zboczymy trochę z drogi, niedaleko jest tu wioska, a w niej karczma. Pani pozwoli do powozu.
Przesiadła się do obitego różowym perkalem powozu, natomiast Piss usiadł koło stangreta. Konie uwiązano, by szły za powozem.
Księżniczka rozejrzała się po wnętrzu. „Ohydne" stwierdziła.
- Jak mam się do Ciebie zwracać, mój aniele? - zapytał rozpustnik.
- Księżniczko. - odpowiedziała bez wahania.
Roześmiał się. „Jest bardzo pewna siebie" pomyślał.
- Więc dobrze, możesz być dzisiaj moją księżniczką.
Delikatnie zaczął okręcać jeden z jej loków wokół palca.
- Poczekaj, aż przyjedziemy na miejsce... Każę przygotować najpiękniejszą komnatę, przygotować łoże z jedwabnymi poduszkami...
- Dla mnie nie ma różnicy czy na sianie, czy w drogim pokoju. Nie zgodziłam się dlatego, że wyglądasz na bogatego, lecz dlatego, że wydajesz mi się dość rozpustny, bym mogła się z tobą dobrze bawić. - przerwała mu.