Ody do wody!
Lila to córka podwładnej z pracy Marka, pierwsza miłość Tomasza, byli w związku w czasach licealnych, niestety, chłopakowi wraz z wiekiem przeszło młodzieńcze uczucie.
-Przestań, stop, ty znów wspominasz o tej dziewczynie. Nigdy do niej nic nie poczuję, to się nie zmieni. Chcę być z Magdą, rozumiesz? Jesteś moim ojcem, stań po mojej stronie, dlaczego wspominasz o Lili?
-Posłuchaj, ona podjęła już decyzję, musisz się z tym pogodzić, potrzeba na to czasu, ale na pewno niedługo poczujesz się lepiej. Mam tu coś co, mam nadzieję, rozweseli cię, pamiętasz naszą ostatnią wizytę w galerii handlowej, o co mnie wtedy prosiłeś?
-Nie wiem, tato, nie mam teraz do tego głowy.
Marek wręczył synowi czarne pudełko z zegarkiem, zaczął zbierać się do wyjścia, Tomasz podziękował za prezent, odprowadził ojca do drzwi, odłożył pudełko na komodę, zgasił światło i położył się na łóżku. Nie mógł zasnąć, bez przerwy myślał o Magdzie.
-Dlaczego znowu ci nie wyszło? Nie chcesz już żyć, kiedy proszę, żebyś wziął się w garść. Pomóż sobie chociaż raz, kiedy jest taka potrzeba, rozumiesz? Nie, ty nic nie wiesz, wejdź w swoją rolę, bądź facetem, stań na wysokości zadania, ogarnij się, kurwa! Obudź się, wstań z łóżka, teraz! Ubierz się i wyjdź z mieszkania. Ubierz się ciepło, bo pada na zewnątrz. Nałóż buty i już się nie bój. Przejdź przez przejście dla pieszych, bez nerwów, ona nie zasługuje na ciebie, jest szmatą. Wejdź na bazar, teraz jest ciemno, sprzedawcy śpią w swoich domach, więc nikt cię nie zobaczy. Nie zwalniaj. Idź do kamieniołomów, potem podejdź do miejsca, gdzie rozmawialiście. Obejrzyj się, czy nikt cię nie widzi. Weź kilof do ręki. Teraz wszystkim pokażesz! Wejdź do kopalni i stań tam, gdzie wtedy stałeś. Spójrz na kilof i podnieś go do góry. Chlast, kurwa, za to, że jesteś parszywa. Chlast, wyrzuć to z siebie, jeszcze raz, chlast, gryź język, mocniej, jeszcze raz, wal w skałę, mocniej, chlast. Teraz już nie uciekniesz. Nie masz siły, ale jeszcze raz, chlast, mocniej, gryź język do krwi, jeszcze raz!
Tomasz jak wściekły walił kilofem w skałę. Walił kilofem w ścianę, aż iskry leciały na boki. Nagle na ziemię spadł szeroki płat skalny, pozostawiając po sobie duże wgłębienie. Z dziury wyskoczyła mara piękna i nieżywa. Powiedziała chłopakowi, że wie jak ukoić rzeczywistość. Tomasz poprosił, żeby mu pomogła. Zjawa wyciągnęła do niego rękę. Duch z kamienia i Tomasz zniknęli.
Chłopak zrobił zamach kilofem, a trzonek narzędzia wypadł mu z ręki i ostrze przecięło twarz Tomasza. Czerwona fontanna trysnęła do góry jak ścięty hydrant. Chłopak upadł bezwładnie, ze stropu kapała krew.
IV
Plaża, widok na wybrzeże we mgle. Od piasku do wody odchodziły trzy sznury kamieni, fale szturmowały piasek, a na niebie zebrały się popielate chmury, które zaczęły prężyć kłęby, dalej w stronę lądu, pod lasem, stał dom cały ze szkła. Przez szyby budynku przebijała tapeta niczym fototapeta, brunatne konary, skraj lasu, na którym stał dom, kontury konstrukcji domu były z żelaza. W środku dwóch mężczyzn, stoły, półki, książki, biurko, obrazy na ścianach.
Pod drzewami na kamieniu szerokim jak ławka siedział skulony Hans. Lewym okiem patrzył daleko w morze, drugim na oszklony dom. Hans, chłopak blady, świecące tęczówki, umięśniony, ciemne włosy, miał na sobie czarne spodnie, czarną bluzę, na której od prawego barku do lewej kości miednicy widoczny był zielony pas niby wstęga.
Z lasu wyłoniła się sylwetka starszego mężczyzny, to Wodnik, ojciec Hansa. Niski, siwiejąca broda, prawie srebrna, błyszczący kapelusz, na nosie gogle lotnicze, długi płaszcz, na piersi broszka, wazon z kwiatami, rękawiczki motocyklisty, buty ze skóry węża z blaszaną podeszwą.