Ody do wody!
-Ty jesteś do niczego, nawet nie potrafisz posprzątać po sobie!
-O co ci chodzi, Mirek, wyluzuj.
-Co, kurwa, wyluzuj, czegokolwiek byś nie dotknął, zamieniasz to w burdel, jak tu wygląda? Nie wiem jak Natasza może z kimś takim...
-Lepiej spójrz na siebie, jak tylko coś idzie nie po twojej myśli, zaraz wybuchasz złością na wszystko i wszystkich w zasięgu wzroku, zostaw mnie w spokoju, później posprzątam.
-Co ty za głupoty wygadujesz, to że nie pasuje mi, że jesteś brudasem, nie znaczy, że rzygam złością dookoła. Sprawdź lepiej, czy nie ma cię w lesie, może spotkasz Nataszę, niech ona znosi twoje zachowanie.
Ariel spojrzał na Mirka wymownie, z wyższością, po czym zdenerwowany zdjął z wieszaka kurtkę i wyszedł z domu. Ariel, młody, męski mężczyzna, wysoki, z wyglądu silny. Chłopak szedł w stronę lasu, a jego twarz pokryły wściekłe wypieki, nagle Ariel podskoczył w miejscu, jakby sobie o czymś przypomniał, wrócił się do budynku, nie zauważając siedzącego na kamieniu chłopaka.
Hans wstał, na jego policzku zabłysła łza, zrobił parę kroków w stronę morza i zatrzymał się. Wzniósł ręce do góry i zacisnął pięści. Zielony pas na ubraniu chłopaka zaczął wypuszczać korzenie. Pędy spływały po ciele, wgryzając się w ziemię. Drewniane, zeschnięte wici owinęły się wokół nóg i tułowia Hansa. Od piersi w górę sylwetkę chłopaka pokryły czarne liście, nad jego głową pojawiła się zgniła korona.
Z budynku wyszedł Mirek. Mirek, szczupły chłopak, jasnowłosy, chłopięca twarz, srogie spojrzenie. Chłopak zdziwiony widokiem drzewa zbliżył się i zaczął przyglądać się roślinie. Z kieszeni wyciągnął paczkę tytoniu, zerwał liść z gałęzi, skręcił papierosa i go odpalił.
Z lasu wyszła Natasza, wlokła za sobą nogi, jej ubranie było zniszczone, włosy poszarpane. Zauważyła Mirka i od razu się ożywiła, chłopak rzucił papierosa, podbiegł do Nataszy.
-Dziewczyno, gdzie byłaś tyle czasu? Martwiliśmy się.
-Oj, Mirek, sama nie jestem pewna, co się ze mną działo, wiem tylko, że pomógł mi Hans.
-Jak dobrze, że jesteś z powrotem, myślałem, że oszaleję tu sam na sam z Arturem.
-Możesz przynieść wodę? Strasznie jestem spragniona.
-Już zaraz, posłuchaj najpierw, Ariel to nie jest chłopak dla ciebie, powinnaś znaleźć sobie kogoś bardziej odpowiedzialnego, zdążyłem poznać się na nim, nie będziesz z kimś takim szczęśliwa.
-Spokojnie, na razie chcę odpocząć, jestem strasznie zmęczona. Zostaw mnie samą na chwilę.
Mirek obruszył się i odwrócił od Nataszy. Po chwili z oszklonego domu wyszedł Ariel, który trzymał w rękach długa piłę. Ucieszył się na widok dziewczyny i pocałował ją na przywitanie. Twarz Nataszy zobojętniała, lecz Ariel tego nie zauważył.
-Właśnie chciałem rozpalić w kominku, ale skończyły się zapasy drewna. Wystarczy, żebyśmy ścięli jedno drzewo. Może to, które stoi na wysokości kamienia? Wygląda na martwe. Mirku, pomożesz?
Mirek, w dalszym ciągu naburmuszony, przytaknął głową, podszedł do chłopaka i złapał za drugi koniec piły. Ariel i Mirek zabrali się do pracy.
-Moje – twoje, moje – twoje, moje- twoje...
Drzewo runęło na ziemię, a liście rozleciały się na wszystkie strony. Nagle niebo zaczęło rozpogadzać się, a słońce rosło w siłę, rzucając białe promienie na przestrzeń dokoła ludzi.
Cała trójka zastygła nad drzewem. Po dwóch stronach stali Mirek i Ariel trzymający piłę równolegle do pnia ściętego drzewa. Między nimi a koroną rośliny stała Natasza, która czubek buta przytknęła do zeschniętych wici, zamknęła dłoń i oparła ją na biodrze.
Pierwszy ocknął się Mirek, który natychmiast poszedł do szklanego domu. Drugi ocknął się Ariel. Chłopak potrząsnął lekko Nataszę i zapytał, czy nie powinni już wracać. Dziewczyna powiedziała, że za chwilę przyjdzie i zamyślona pochyliła się nad drzewem. Ariel wziął piłę i wszedł do budynku. Z lasu wyłoniła się tajemnicza postać, zapłakany duch mężczyzny z twarzy podobny do Nataszy. Zjawa zbliżyła się do dziewczyny.