Ody do wody!
-Hans, jesteś uratowany, udało się, myślałem, że straciłem syna, ale duchy z kamienia jednak zwróciły ci wolność!
-Tato, dziękuję...
-Znowu siedzisz pod oszklonym domem, nie marnuj wolności, daj sobie spokój z tym towarzystwem, zresztą... czekasz na Nataszę, mam rację? Ona tu nie przyjdzie.
-Jak to nie przyjdzie? Nie rozumiem. Widziałeś ją?
-Tak, widziałem. Musiałem zamienić ją w psa, żeby odczarować ciebie, taka zasada, potrzebne było poświęcenie.
Hans stanął na równe nogi.
-Jak to, tato, gdzie ona teraz jest? Muszę jej pomóc, powiedz, gdzie ona jest!
-Myślę, że gdzieś w okolicy, nie widać jej na plaży, sprawdź w lesie. Ale najpierw porozmawiamy... sprawiłeś mi zawód, przez twoje zachowanie na mojej brodzie pojawiło się więcej siwych włosów. Uczucie do człowieka zmieniło cię nie do poznania.
-Znajdę Nataszę i przywrócę jej ludzką postać!
Hans odwrócił się w stronę lasu, chciał pożegnać się z ojcem, lecz wodnik przyciągnął go do siebie i posadził na kamieniu.
-Wytłumacz mi, dlaczego wdałeś się w sprawy z kamiennymi duchami? Popełniłem jakiś błąd wychowawczy, czy może ty jesteś niespełna rozumu? Myślałeś wtedy o mnie? Nie mógłbym dłużej żyć, gdybyś umarł. Jesteś moim jedynym dzieckiem. Nie mamy nikogo oprócz siebie.
-Nie potrafiłem sobie pomóc, kiedy Natasza mnie zostawiła, ale, tato, przecież cię kocham. Zrozum mnie... Muszę już iść. Znajdę Nataszę i jej pomogę.
Hans i Wodnik z przygnębioną miną ruszyli z miejsca, po chwili rozdzielili się, starszy mężczyzna zniknął w gąszczu drzew, a Hans szedł blisko lasu, równolegle do linii brzegowej, nawołując Nataszę.
W pewnym momencie chłopak zobaczył dużego dobermana, podszedł bliżej i spojrzał głęboko w groźne i wystraszone oczy psa. Wiedział, że to Natasza, rzucił zaklęcie, a zwierzę zaczęło wić się po ziemi, po czym powróciła ludzka postać dziewczyny. Natasza była zdezorientowana i kręciła głową na boki. Chłopak zapytał, czy wszystko w porządku, ona wzdrygnęła się i rzuciła w jego ramiona. Dziewczyna zaczęła całować Hansa po rękach, powtarzając głośno słowo „Dziękuję”. Nagle odskoczyła, obróciła się i pobiegła głębiej w las. Chłopak próbował dogonić ją, ale Natasza szybko zniknęła w cieniu drzew.
Hans opuścił głowę i szedł stroskany, jak gdyby uleciało z niego życie. Z niedalekiej odległości dał się słyszeć dźwięk łamanych gałęzi. To Lucy, która kiedy zobaczyła chłopaka, zaczęła biec do niego ile sił w nogach. Lucy, dziewczyna piękna, długie, jasne włosy, spiczaste uszy, delikatne rysy twarzy.
-Cześć, co to za zmartwiona mina? Co się stało?
-Widziałem się z Nataszą. Pomogłem jej, a ona uciekła, powiedz, co ze mną jest nie tak?
-Ach, Hans, już ci mówiłam, olej tę dziewczynę. Ona nie jest warta zachodu, nie bądź ślepy. Słuchaj co się stało, w lesie zapanował grobowy nastrój. Dzisiaj miał miejsce pogrzeb Elżbiety. Pochowano ją w lesie na wysokości szklanego domu, stoi tam drewniany krzyż.
-Nie wierze, na domiar złego jeszcze Elżbieta...
-Wiesz, takie życie... A co do reszty ludzi ze szklanego domu, co do Mirka, Ariela i Nataszy, to prawda jest taka, że nikt z leśnych mieszkańców nie chce ich tutaj widzieć. Skończyła się nasza cierpliwość, oni nie są tacy jak Elżbieta, Elżbieta dbała o zgodę między nami wszystkimi, miała szlachetny charakter. A oni?
-Nic się z tym już przecież nie zrobi.
-Pamiętaj, że to Elżbiecie wydano zgodę na postawienie tego budynku na plaży.
-Muszę już iść, Lucy, do zobaczenia.
Hans wrócił na skraj lasu, zamyślony i nieszczęśliwy usiadł na kamieniu. Kontemplację przerwała kłótnia Mirka i Ariela, niosąca się po całej okolicy przez otwarte okno.