Odwrócony cz.2
- Szewc bez butów chodzi – powiedział na głos, kiedy po raz kolejny otworzył kartonowe pudełko z dwiema, czerwonymi cegłami. Chciałoby się zaśpiewać „Czerwony, jak cegła”, ale byłby to cichy szloch bezradności nad zaistniałymi realiami.
Wreszcie minęło długich osiemnaście miesięcy. Tomek doczekał się rozprawy. Znowu zaczęło się to samo. Kolejne pytania i odpowiedzi. Mówił to samo – nic nie pamiętał. Czy się przyznaje? A do czego?
Niestety dla prokuratora dowód to niezaprzeczalna wina. Skoro na jego broni były odciski, był winny. Po długich i wyczerpujących ośmiu miesiącach mężczyzna usłyszał wyrok – długie piętnaście lat w wiezieniu. To był dla niego cios. Zdawał sobie sprawę, że w celi spędzi większość swojego życia. Będzie zdany sam na siebie. Wiedział też, ze będzie narażony na obecność innych więźniów, co oczywiście utrudni i uprzykrzy mu bytowanie w tym miejscu.
- No Tomek – mówił sam do siebie. – Nie daj się. Musisz dać radę.
Takie zdania padały coraz rzadziej. Chłopak nie miał czasu na rozmowy ze sobą. Musiał walczyć o każdy dzień. Każdy dzień był walką o jutro, by znowu obudzić się i walczyć. Wszystko tam codziennie wyglądało tak samo. Pobudka następowała o piątej rano. Następnie następowała kolej na higienę osobistą, która odbywała się według ustalonej hierarchii. Pod prysznicem zdarzały się gwałty. Nie było chwili, by można było przestać się pilnować. Śniadanie następowało zaraz potem. Nie każdy mógł siąść tam, gdzie chciał. Później wszyscy udawali się na spacerniak. To można powiedzieć najspokojniejsze miejsce, ale tylko pozornie. Z każdej strony można było dostać tak zwana „kosę”. Panowie, zwani dalej strażnikami również potrafili być bardzo złośliwi. Po odbyciu przechadzki wszyscy przechodzili do swoich cel i następował czas wolny. Każdy mógł robić, co tylko chciał. W tym właśnie czasie następowało najwięcej gwałtów.
Dla bardziej „kumatych” była szansa na ocieplenie stosunków między współwięźniami. Otóż była to nauka grypsowania. To ona sprawiała, że przechodziło się na wyższy poziom hierarchii więziennej. Można było rozróżnić dwa rodzaje grypsu – słowny i listowny. Jeśli, ktoś opatentował „wskakuj na czaj” lub „kospsnij mojke na gwizdek dla kaczora Donalda” i wiele innych oznaczało to, że może nieco odetchnąć.