Nowy Początek cz. I
Cała trójka wstała od stołu. Chciałem
jeszcze coś powiedzieć lecz strażnik wyraźnie wyczuł moje zamiary i jeszcze raz
zademonstrował mi siłę swoich pięści. Zaprowadzono mnie z powrotem do mojej
celi. Gdzie miałem oczekiwać na śmierć.
------
Nadszedł dzień egzekucji. Po dwóch nocach
spędzonych na zimnym klepisku, już czułem się jak trup. Wiedziałem, że moje
szanse na ocalenie są dość marne. Musiałby się wydarzyć jakiś cud, bym uszedł z
tego z życiem. I ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, ów cud się zdarzył.
Chwilę po moim przebudzeniu, w loszku zjawił
się kapitan w towarzystwie mężczyzny, którego widziałem po raz pierwszy oraz
strażnika dzierżącego pochodnię. Stanęli przed moją celą, przyglądając mi się
przez chwilę w milczeniu. Zauważyłem, że kapitan trzyma na rękach moje ubranie,
starannie złożone.
- Otwieraj natychmiast!
– wykrzyczał nieznajomy. Kapitan skulił się przerażony, odłożył me rzeczy na
bok i pospiesznie wykonał polecenie. Zdumiony przypatrywałem się całej
sytuacji, nie mogąc wydusić z siebie choćby pojedyńczego słowa. Kim był ten
osobnik, że wzbudzał taki postrach wśród obrońców prawa? Na pewno wkrótce dane
mi będzie poznać odpowiedź na to pytanie. Wszyscy, z kapitanem na czele weszli
do celi. Wstałem.
- Rozbieraj się psie! –
nieznajomy wykrzyczał polecenie wprost do ucha kapitana. Nie widziałem jego
twarzy, którą skrywał pod kapturem opończy, lecz wyobraziłem sobie, że wyraża
ogromną wściekłość.
- Vaynekan – zwrócił
się do mnie nieco łagodniejszym, lecz w dalszym ciągu nie znoszącym sprzeciwu
tonem – oddaj mu tę szmatę, w której kazali ci chodzić. Zrobiłem jak mówił,
poczym ubrałem się we własne rzeczy. Kapitan trząsł się z zimna. Próbował się
tłumaczyć mówiąc, że to nie on zaplanował całą intrygę, padając na kolana
błagał nieznajomego o litość. Lecz wkrótce zamilkł, za sprawą solidnego
kopniaka wymierzonego w jego podbródek. Splunął krwią zmieszaną ze śliną i
wybitymi zębami. Wył żałośnie, łzy płynęły po jego twarzy. Nie robiło to jednak
żadnego wrażenia na jego oprawcy. Przerażony strażnik odwrócił wzrok udając, że
niczego nie widzi.