Niezwykła decyzja Abuelo Caduco
- Kacyk jest niedobrym człowiekiem. - Była to najprostsza z opinii Abuelo. - Przed wyborami obiecywał wyrwać zło z korzeniami, ale sam od niego nie stronił. Podzielił ludzi na kategorie. Tych, którzy byli po jego stronie, nazywał dobrymi, tych pozostałych - złymi, albo jeszcze gorzej. A przecież źli nie byli. Abuelo także do nich należał. Był zwykłym człowiekiem, nauczycielem w szkole podstawowej, katechetą, ale dużo czytał, dyskutował i miał swój rozum. Gdyby jego rodzice byli bogatsi, też byłby kimś więcej. Nie uważał się za gorszego od Kacyka czy jakiejkolwiek innej ważnej osobistości.
Wielu ludzi popierało Kacyka. Abuelo też go kiedyś popierał. Wierzył w niego, ale to było wcześniej, przed wyborami. Teraz już nie. Kacyk namiętnie kłamał i oszukiwał. I był okrutny. Nie to, że więził lub zabijał ludzi, ale poniżał. Nazywał ich geniuszami egoizmu, psychopatami idącymi pod prąd nowoczesności, odmieńcami. Obywatele dotknięci tymi potwarzami bardzo to przeżywali. Czuli się upokorzeni i zagrożeni. Abuelo słuchał i widział to wszystko w telewizji. Ludzie bali się, że stanie się coś naprawdę złego. Abuelo też się to nie podobało. Jego gniew powiększał się z dnia na dzień jak grzybiasta narośl na próchniejącym drzewie.
Abuelo doszedł do wniosku, że wcześniej powinien wysłać Kacykowi kartkę z serdecznym życzeniem „Pocałuj mnie w dupę” i wizerunkiem środkowego palca wzniesionego do góry
w geście pogłębionego, jeszcze bardziej szczerego życzenia. To by poniżyło Kacyka. Odrzucił tę myśl, ponieważ ważniejszy był dla niego plan podstawowy. Ponadto miał jeszcze inne sprawy do załatwienia.
Myśląc o karze należnej tyranowi, starzec doszedł do wniosku, że mógłby nazwać siebie Rewolucjonistą w Imię Pana. Rano obudziła go jednak odkrywcza myśl, że zbyt wiele osób nadużywało wyrozumiałości Najwyższego dla nadawania sobie godności i tytułów.
- Starszemu człowiekowi, w dodatku katechecie, to nie przystoi, nawet jeśli okoliczności sugerują zasadność takiego myślenia. - Abuelo podsumował nocne dywagacje rozumu. Umiar i nawyk zdyscyplinowanego myślenia powstrzymały go od popełnienia nietaktu wobec Boga.
*****
Następnego dnia, punktualnie o godzinie 11.45, Abuelo Caduco ponownie zdecydował się umrzeć. Był piękny dzień, aby odejść - majowy, słoneczny, świeży. Ptaki śpiewały, dwa piętra niżej ludzie pokrzykiwali radośnie, grabiąc szarą ziemię pod nowy trawnik. Z oddali dochodził jęk piły tarczowej, za ścianą sąsiadka ubijała tłuczkiem mięso na kotlety. Abuelo nie mógł jednak zrealizować swego planu, ponieważ miał jeszcze sprawy do załatwienia.
Zajął się przygotowaniami. Wszystkie niezbędne akcesoria były gotowe od dawna. Musiał je tylko odszukać i sprawdzić. Nie trzymał ich w domu. Schował je w miejscu, gdzie policja ani donosiciele nigdy by ich nie szukali, a gdyby nawet szukali, to i tak by ich nie znaleźli. Przechowywał je u swojego przyjaciela. On też nie wiedział, że Abuelo ukrył coś w jego warsztacie za deską, na którą nikt nie zwracał uwagi, bo była na wskroś zwyczajna.
- Kto zwraca uwagę na prostaka z twarzą naznaczoną nijakością? - Wyszukane pytanie
o zwykłą deskę wracało do niego jak bumerang tak często, że przestał zwracać na nie uwagę. Nie przeszkadzało mu, że uparcie łaziło mu po głowie jak zagubione koźlę po podwórkach.
*****
Realizując plan rozliczenia się z Kacykiem, Abuelo uczestniczył we wszystkich uroczystościach publicznych z jego udziałem. Często musiał jechać kilkadziesiąt kilometrów. Pokazywał się w pobliżu przejeżdżającej kolumny samochodów, bywał na zgromadzeniach, gdzie przemawiał polityk. Gdziekolwiek Kacyk przyjeżdżał z okazji ważnego święta, dużej demonstracji, uroczystych obchodów albo odsłonięcia pomnika, Abuelo też tam się zjawiał. Korzystał z wszelkich środków lokomocji: samochodu, autobusu, pociągu i roweru, a nawet przychodził pieszo, jeśli nie było to zbyt daleko. Mógł przejść dwadzieścia - trzydzieści kilometrów, ale nie więcej.