Nieśmiertelnik
Kowalski przyłapał się, że czasem tęskni za rodzicami. Nie jakoś strasznie. Trochę, jak kiedyś, kiedy był na koloniach. Nie płakał wtedy, nic z tych rzeczy, ale czuł w środku, że chętnie by ich zobaczył. Dziwne, bo jak był w kraju, to prawie ich ostatnio nie widywał. Mieszkali w innej miejscowości.
- Myślisz, że żona go zdradza? – spytał Kowalski. Zabawne. Poruszył ten temat, bo sam miał coraz większe wątpliwości.
- Budynia?
- No.
- Może tak, może nie…
Zamilkli.
- Odejdę z wojska – oświadczył nagle Kowalski. – Został mi jeszcze niecały rok kontraktu.
- Przemyśl to.
- Przemyślałem. Nie podjąłem jeszcze ostatecznej de…
Pisk opon. Krzyki i strzały z „kałasznikowów”. Co jest?! Kowalski nie widział zagrożenia, ale i tak odbezpieczył beryla i nieznacznie uniósł go do góry.
- Tam! – krzyknął Szybki. Uniósł broń i zaczął strzelać. Kowalski spojrzał w tamtą stronę i zobaczył pędzący samochód. Ruina, jakich wiele tutaj. Pędził na policjantów! Nad głową zaterkotał PK z wieżyczki MRAP-a, obsługiwany przez Budynia. Jedna seria, druga…
Ułamki sekund…
Szyba w samochodzie był cała postrzelana. Odpadała farba na drzwiach tam gdzie trafiali. Głowa kierowcy była jak czerwona miazga. Panika. Inni kierowcy zaczęli skręcać a boki.
Ułamki…
- Spierdalać!
Samochód skręcił gwałtownie i pędził prosto na nich. Na Budynia w MRAP-ie! I nagle wyrżnął w przejeżdżający autobus, odbił się, rozrzucając wokół szczątki…
Bum!
Samochód zniknął w dymie i błysku. Kawałki metalu śmignęły we wszystkie strony, gdy karoseria została rozpruta. Gorący podmuch powalił Kowalskiego na ziemię. Stracił orientację. Gdzieś dalej słyszał serie z „kałachów” i beryli. W ustach czuł gorzki posmak, taki metaliczny, jakby… Co?
- Strzelaj!
- Co?... – głos miał słaby.
- Strzelaj! Zabij sukinsyna! – krzyczał Szybki. Leżał. Pokazywał coś zakrwawioną ręką. Kowalski odwrócił się w tamtą stronę. O czym on kurwa…?
- Zapierdol go!
Kogo? Kowalski złapał karabin i zaczął szukać zagrożenia. Burdel. Zamieszanie, nie widział nikogo, kto mógłby mu zagrozić. Jeszcze raz zerknął na Szybkiego. Tuż obok niego pojawił się Twaróg i uniósł broń. Strzelił. Krótka seria, normalnie. Kowalski nagle zarejestrował szuszfola z „kałachem”, który oberwał i padł na ziemię.
Skąd on się…?, pomyślał i zemdlał.
- Schron -
Siedzieli w bunkrze.
Jakiś czas temu na teren obozu spadło kilka pocisków z moździerza. Alarmu jeszcze nie odwołano, więc tłoczyli się w betonowym pomieszczeniu. Siedzieli na ławkach, na ścianie wisiał włączony mały telewizor. Kowalski i Szybki siedzieli obok siebie. Tylko oni dwaj milczeli. Inni opowiadali dowcipy, śmiali się z czegoś.
Inni tak, ale nie oni dwaj.
Ich pluton wyjechał na patrol.
Bez nich.