Nieśmiertelnik
- Rotacja -
W powietrzu przetoczył się zwielokrotniony grzmot. Dźwięk tak intensywny, że aż odczuwalny przez skórę. Odruchowo wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Wyjątkiem byli ci, którzy właśnie kończyli swoją zmianę na wojnie.
- Kurwa! – przestraszył się ktoś z nowoprzybyłych.
Łatwo skojarzyć. Nasza artyleria.
- Skopcie dupy brudasom!
Po chwili przenieśli wzrok na zbliżający się helikopter.
Lądujący śmigłowiec, amerykański black hawk, sypał wokół tumany piachu i pyłu. Od razu było widać, że to nie żadne rutynowe lądowanie. W stronę helipadu biegła grupka ludzi. Chwilę wcześniej z pasa rozbiegowego poderwały się dwa szturmowe Mi-24.
Drużyna w której służył Kowalski właśnie wyruszała na pierwszy patrol po przylocie i aklimaryzacji. Towarzyszyli im doświadczeni koledzy z poprzedniej zmiany PKW-A.
- Tika mieli – mruknął idący obok chorąży w znoszonym mundurze. – Nasi i analsi – dodał dla wyjaśnienia. – Może my wrócimy w jednym kawałku z roboty. Do wozów!
Kowalski zobaczył, jak grupka ludzi biegnie z noszami. Szybko przeniósł wzrok na kolegów, gdy zauważył, że ranny w rozchełstanej bluzie munduru polowego zamiast nogi ma zabandażowany kikut. Urwana reszta bez buta na stopie podskakiwała obok na noszach! Wyraźnie widać było strzaskaną kość i strzępy zakrwawionego… mięcha. Skóra wyglądała jak popiół. Zupełnie, jak trup, ale chyba był tylko nieprzytomny, bo inaczej tak by się nie spieszyli.
- Ja pierdolę!… – krzyknął któryś z nowych na ten widok. – Co to ma być?!
Kowalski gapił się jak urzeczony. Nagle poczuł ucisk nieśmiertelnika. Kamizelka taktyczna przyciskała mu go do klatki piersiowej. Mimowolnie dotknął ręką tego miejsca.
Tymczasem ze śmigłowca wysiadł drugi człowiek. Miał zabandażowane ramię. „Szybki” niemal wzruszył ramionami. To była jego druga zmiana w Afganistanie.
- Martwiłeś się, że mamy takie czyste mundurki. – Ruszył w stronę rośka. – Jeszcze nam się utytłają – rzucił przez ramię.
Kowalski prawie nie usłyszał jego ostatnich słów. Zagłuszyła je kolejna salwa artylerii, która przyćmiła wszystkie inne dźwięki. Armato-haubice Dana stacjonujące w „Gazowni”. Skopcie im dupy, brudasom. Tak, jest!, pomyślał wspinając się do przedziału desantowego. Tak powinno być.
- Patrol -
- Poruchał bym!
- Chyba te staruchy lokalsów!
Kilku zarechotało słysząc słowa kolegi. Ktoś puścił bąka.
- Morda, gnoju!
Rechot.
- Stary, zaśpiewaj to jeszcze raz!
Znowu rechot. Kowalski uśmiechnął się pod nosem. Dowcip gastryczny był mu teraz szczególnie bliski. Chyba nabawił się jakiejś niestrawności. A może to efekt stresu?
- A ty? – zagadnął siedzący obok Szybki. Sprawiał wrażenie, jakby chciał, żeby nikt, go nie usłyszał, ale powiedział to tak, że usłyszała go cała drużyna. – Wypierdzisz nam jakąś melodyjkę? A może już się zesrałeś?
- Co? – podchwycił siedzący naprzeciwko żołnierz. – Kowalski ma sraczkę?
- Srać mu się chce ze strachu! – wrzasnął „Budyń”. Wszyscy ryknęli śmiechem. Normalnie najczęstszym tematem w tym męskim gronie były kobiety. Nie ma jak pogadać o dupach, ale teraz jednak chcieli raczej odreagować stres. Śmiali się z byle czego. Umysł żadnego z nich nie był wolny od obaw. Ponad roześmianą twarzą kolegi siedzącego naprzeciwko Kowalski widział monitor, na którym wyświetlany był obraz z kamery pokazującej to, co sam miał za plecami – okryty pyłem, skąpany w słońcu niegościnny kraj. Wróg mógł nawet teraz brać ich na celownik. Albo ściskać w dłoni detonator, czekając, aż dojadą do ajdika. Rutynowy patrol. Jeden z wielu…