"Nieśmiertelna namiętność"
ROZDZIAŁ 6
Co za dziewucha. Nie dość, że była piękna, to jeszcze miała temperament. Zaprowadził ją do ogrodu. Słońce już dawno schowało się za horyzont. Tym lepiej dla niego. Mimo że miał na palcu pierścień, który chronił go przed usmażeniem, wolał nie pokazywać się swoim wścibskim sąsiadom. Poza tym nie chciał, żeby przyjaciółki Kate ich podglądały.
- Posłuchaj mnie, kotku. Po pierwsze jestem twoim szefem i masz się do mnie zwracać per pan. Po drugie masz mnie szanować. A po trzecie uważaj na to, co mówisz i robisz, bo szybko możesz stracić tę swoją śliczną główkę.
- Teraz ty mnie posłuchaj cwaniaczku. Po pierwsze moim szefem jest pani Sharon i to do niej nie będę zwracać się na ty. Po drugie nie będę szanować kogoś, kto nie szanuje mnie. A po trzecie uważaj z tymi groźbami, bo szybko możesz stracić te swoje cenne klejnoty. Takich, jak ty znam zbyta dobrze, żeby się bać. Nie byłbyś pierwszą osobą, która by mnie skrzywdziła, więc o jedna rana więcej nie zrobi mi różnicy. – powiedziała nieświadoma tego, że trochę się zagalopowała.
Drake patrzył na nią tak, jakby miał przed sobą coś bardzo oczywistego, a czego nie umiał odczytać. Ta dziewczyna cierpiała. I to bardzo. Zdecydowania za bardzo, jak na tak młody wiek. Tylko dlaczego? Kto skrzywdził ją tak bardzo, że nie widziała już żadnego sensu w swoim życiu? Zrobiło mu się żal. Nie jej. Zabolało go, gdy zobaczył, że Kate się go boli. Tak naprawdę bardzo chciał ją przytulić i pocieszyć. Sprawić, by wszystkie złe rzeczy, jakie ją spotkały poszły w zapomnienie. Nie mógł patrzeć na jej smutek i rozgoryczenie. Było w niej coś tak czystego i niewinnego, że nie umiał tego objąć myślami. Nie wahając się zbliżył się do niej i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Zdziwiona odsunęła się od niego, ale tylko ona chwilę. Nieśmiało go pocałowała. O tak. Ta rzeczywiście była inna od wszystkich kobiet, które poznał do tej pory. Jak mogła być tak mało pewna siebie? Była na to zbyt piękna.
Napawając się cudowną chwilą Drake nie zwrócił uwagi na przyglądającą się całej sytuacji matce. Dopiero gdy Kate odsunęła się od niego i wymierzyła mu poniżający policzek, otrzeźwiał i widząc Sharon spoważniał.
- Co ty sobie myślisz? – zapytała z wściekłością Kate.
- Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. – wytłumaczył Drake, choć doskonale wiedział.
Chciał tego pocałunku bardziej niż czegokolwiek.
- Najwyraźniej coś głupiego skoro postanowiłeś mnie pocałować.
- Przypominam, że do niczego cię nie zmusiłem. Oddałaś pocałunek. Przyznaj, że ci się spodobało. Nigdy nikt cię tak nie całował, prawda?
- Żartowniś. Jesteś zbyt pewny siebie. A jeśli chodzi o pocałunek nie byłeś najgorszy, ale jak to mówią, szału nie ma…
- Zamknij się! – warknął i mocno chwycił jej rękę przyciągając ją do siebie. – Może pokażę ci, co jeszcze potrafię, co? – powiedział ze złością.
Wpadł w furię. Nie podobało mu się, że ktoś kwestionuje jego zdolności, nawet w tak błahej sprawie, jak całowanie. Dziewczyna wyrwała się i chciała uciec, ale przyciągnął ją do siebie i zmusił ją do pocałunku ni zwracając uwagę na jej próby ucieczki.
- Co robisz? Przestań! – zawołała w panice.
- Pragnę cię. – odpowiedział i ponownie ją pocałował.
Tym razem z większą żarliwością. Czuł jej oddech na sobie.
- Pragnę twojej krwi. Nie mogę się opanować. Musisz mi się oddać. Będziesz moja. – mówił dalej.