"Nieśmiertelna namiętność"
Nie racząc spojrzeć na Kate i jej koleżanki odwrócił się na pięcie i chciał odejść.
- Nie tak szybko. – usłyszał.
Zatrzymał się i podszedł do dziewczyn.
ROZDZIAŁ 5
- Mogę w czymś pomóc? – zapytał arogancko.
Kate poczuła mdłości. Była zła. Jak mogła się tak zachować? I to na dodatek wobec swojego szefa. Chyba naprawdę jej odbiło. Przeklęta Anna. Dlaczego właśnie teraz musiała jej przypomnieć o tamtym piekielnym dniu? Kate bardzo chciała przekonać samą siebie, że jej wybuch był spowodowany słowami przyjaciółki. Niestety dobrze wiedziała, że to ona sama ma problem. Śmiertelnie bała się mężczyzn. Ale nikt, prócz Margaret i Annie nie miał pojęcia, co doprowadziło ją do takiego stanu. No ładnie. Drake pewnie uznał ją za wariatkę. Chciał jej tylko pomóc, a ona tak go potraktowała. Nie czekając dłużej odpowiedziała na pytanie:
- Nie. To znaczy…Chciałabym cię przeprosić i podziękować.
- Podziękować? Za co? – zdziwił się.
- Za to, że nie pozwoliłeś mi upaść.
- Nie ma problemu. Nie chciałbym, żebyś pierwszego dnia w tym domu trafiła do szpitala albo żebyś straciła pracę.
- Więc dlaczego nie chciałeś, żeby twoja mama mnie zatrudniła? – zapytała przekornie.
Przez moment napawała się widokiem Drake’a zastanawiającego się nad odpowiedzią. W końcu zniecierpliwiony odparł:
- Po prostu nie wiedziałem, czy dasz sobie radę.
- Myślisz, że nie poradzę sobie ze sprzątaniem? Może nie wyglądam na bystrą, ale nie jestem na tyle głupia. – powiedziała ze złością.
Co on sobie myślał? Myśli, że jak jest przystojny i bogaty, to może wszystko? O nie! Po moim trupie, pomyślała Kate i odwracając się na pięcie zwróciła się do Petera.
- Możemy iść.
- Stój! – usłyszała.
Na dźwięk tego słowa znieruchomiała. Ten człowiek naprawdę był przerażający. Na tyle, że nie umiała odwrócić się i spojrzeć mu prosto w oczy. Jak na złość Drake wydał kolejne polecenie:
- Patrz mi prosto w oczy.
Zrobiła, co kazał. Nie potrafiła się mu sprzeciwić. Dlaczego? Ponieważ bardzo się go bała. Miał w sobie coś fascynującego, ale przerażającego zarazem.
- Wy możecie odejść. – powiedział zwracając się do dziewczyn stojących za jej plecami. – A ty pójdziesz ze mną.
- Dokąd? – zapytała przerażona.
- Nauczę cię, jak powinnaś traktować swojego pracodawcę. – powiedział z gniewnym błyskiem w oczach.
No pięknie. Co jej zamierzał zrobić? Pobić ją? Albo co gorsza wykorzystać? O nie! Nie zniosłaby tego drugi raz. Szybko przegoniła dręczące ją myśli i posłusznie poszła za chłopakiem.