"Nieśmiertelna namiętność"
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyś tu pracowała. Ten dom wygląda, jakby był nawiedzony. – powiedziała Margaret.
- Wielkie dzięki. Zamiast dodawać mi otuchy, wy jeszcze bardziej mnie denerwujecie. Jedynym złym pomysłem było zgodzić się na to, żebyście jechały ze mną. – odgryzła się Kate.
- Nie złość się. Po prostu nie chcemy, żeby coś ci się stało. – odparła Anna.
- A co może mi się stać? Przecież to normalny dom. Nic się nie dzieje.
- Wydaje mi się, że ten dom jest zbyt daleko od cywilizacji. A jeśli mieszkają tu psychopaci?
- A nocą straszą demony. – zakpiła Kate.
- Możesz się śmiać, ale ja wierzę w takie rzeczy. I wcale nie pomyślałam o demonach. – powiedziała urażona Anna.
- A o kim? O wampirach i wilkołakach? Kochanie, to nie „Zmierzch” czy „Pamiętniki wampirów”, tylko prawdziwe życie, gdzie jako normalna dziewczyna muszę zadbać o to, żeby pani Smith zgodziła się na naszą wyprowadzkę. Byłoby łatwiej, gdybyście i wy się do tego przyczyniły.
- Nie rozumiem. Przecież już dostałyśmy zgodę na zamieszkanie w innym domu.
- Tylko pani Mercedes się zgodziła. Jeżeli komisja nie przekona się, czy mamy odpowiednie środki, żeby żyć samodzielnie, nici z własnego mieszkania przynajmniej do osiemnastki. Mercedes nie bez powodu dała mi namiary na ten dom. Na pewno dobrze zna tych ludzi i wie, że nic złego mnie tu nie spotka. A poza tym chce nam pomóc i zgodziła się na mój pomysł.
- Jaki znowu pomysł? – zapytała zdziwiona Margaret.
Kate uśmiechnęła się przebiegle. Tak bardzo chciała zobaczyć minę przyjaciółek, gdy powie im, o co chodzi. Będą wściekłe. Ale nie robiła nic złego. Nie mogła przecież sama pracować na ich samodzielność. Ponadto pani Mercedes by się na to nie zgodziła. Uznałaby, że zarobione przez nią pieniądze są tylko jej i tylko ona dostałaby pozwolenie na przeprowadzkę. No cóż. Chyba najwyższy czas wyjawić im prawdę, pomyślała Kate z uśmiechem.
ROZDZIAŁ 2
- Co za dziewczyna. Aż się zgrzałam czując jej ciepło. – powiedziała Sharon z szerokim, ale zimnym uśmiechem. – Ciekawe, jak długo u nas wytrzyma, jak długo one wytrzymają. – dodała.
Drake doskonale wiedział, o co jej chodziło. Tak naprawdę miała na myśli to, jak długo ona wytrzyma. Zbyt długo była na głodzie. Tylko głupiec chciałby pracować dla kogoś takiego, jak ona. Chyba że nie wiedział, kim jest jego pracodawca. Jego matka była prawdziwą żmiją. Potrafiła zabić wzrokiem. Jak bazyliszek. Ale ona nie upajała się samym zabijaniem. Prawdziwą przyjemność sprawiała jej krew. Marzyła tylko o tym, by wbić swoje kły w ciepłe, tętniące życiem ciało. Niestety tą samą chęć odziedziczył po niej on. Choć tak naprawdę nie byli spokrewnieni, łączyło ich bardzo wiele. Jedną z tych cech było pragnienie krwi. Żył na tym świecie wystarczająco długo, by wiedzieć, że większość uważał go za śmiecia. Tą opinię podzielały szczególnie kobiety. Nic dziwnego. Traktował je, jak zabawki. „Kochał” je tylko do czasu, aż rozchyliły przed nim nogi. Potem odstawiał je, by zwieść inną naiwną. Żadna z nich nie była święta ani tym bardziej niewinna. Wszystkie, z którymi był do tej pory, dawno miały za sobą swój pierwszy raz. Znały się na „rzeczy”. Dzięki temu nie musiał martwić się o to, że seks będzie go do czegoś zobowiązywał. Większości kobietom zależało jedynie na przelotnej przygodzie. Owszem, zdarzały się takie, które oczekiwały czegoś więcej, ale niestety musiały pożegnać się z perspektywą założenia z nim szczęśliwej rodziny. To nie było dla niego. Liczyły się tylko korzyści. Zawsze taki był. Dlatego ludzie, a także wampiry i inne stworzenia nie wdawali się z nim w bliższe relacje. Wiedzieli, że jeśli mu zaufają, będą cierpieć. Cieszyło go to. Zawsze trzymał innych na dystans, nawet kobietę, którą nazywał swoją matką. Choć była jedyną kobietą, którą od wieków darzył jakimkolwiek uczuciem, nie traktował jej w szczególny sposób. Według niego była taka sama, jak inne. Pragnęła tylko zaspokojenia swoich pragnień, we wszystkich znaczeniach tego słowa.