Nie z tego świata.
W domu, na spokojnie, zajrzała jeszcze raz do kartonu. Rozłożyła wszystko, co tam znalazła, na swoim stoliczku. Było tam mnóstwo ciekawych rzeczy, które dawały do myślenia. Dlaczego ktoś miałby to chować do schowka? Może to rzeczy, które miał pacjent w szpitalu, a nikt po nie, nie przyszedł. Dziwne były te kartki chciała je jeszcze raz obejrzeć. Według Amandy, każda rzecz kryje w sobie różną historię. Zostawiła je sobie na koniec. Zaczęła od kart pacjenta z danymi osobowymi i wynikami badań. Trochę skomplikowało sprawę to, że na żadnej karcie nie było pełnego nazwiska chorego. Marcin J. Tyle wiedziała. Miała potencjalnego, pozagrobowego, prześladowcę swojego ukochanego. Jeśli to naprawdę on to mieli się czego obawiać. Z badań wynikało, że zmarł, owszem, na zawał, ale było coś jeszcze. Od dziesiątego roku życia wykryto u nim chorobę psychiczną. Podobno to przez to, że zmarli jego rodzice. Jako małe dziecko nie umiał sobie z tym poradzić. Zamknął się w sobie, popadł w depresje, przeżył kilka prób samobójczych, aż w końcu zamknęli go w zakładzie dla psychicznie chorych. Po kilku latach wyzdrowiał, jeśli można mówić o całkowitym zdrowiu przy chorobie psychicznej. Podano jeszcze, że miał dwoje dzieci, bliźniaków. Czyli jak na razie wszystko układało się w całość. Pisało też o tragedii, którą usłyszała od Mateusza. To musiał być on.
Kolejne drobiazgi z kartonu były dość dziwaczne. Amanda miała już styczność z podobnymi rzeczami. Na stole leżał amulet, który służy do odpędzania złych snów i wisior. Jako pierwsze obejrzała amulet i wtedy przypłynęła do niej jakaś energia... Zobaczyła sny lub sytuacje, które kiedyś miały miejsce, nie miała pewności co dokładnie widziała. To było nagłe i zupełnie niespodziewane. Zobaczyła przebieg wypadku, który spowodował Mateusz, śmierć dzieci i żony Marcina J. Widziała złe duchy, demony, które pewnie przychodziły we śnie. I w końcu, rodziców zmarłego. Oni nie dawali mu spokoju. Zmarli w Warszawie, wtedy zaczęli do niego przychodzić w snach. Nie chcieli się rozstać z synem. On miał tego już dosyć. Postanowił wyjechać tutaj, do Wałcza. Rodzicom się to nie spodobało... Nawiedzali go, było jeszcze gorzej niż w Warszawie. Później poznał swoją żonę, Amelie. Jego zmarła matka nie mogła pogodzić się z tym, że istnieje w jego życiu jakaś kobieta. Kiedy Amelia została sama na weekend, dowiedziała się, że jest w ciąży. W tym samym czasie dowiedziała się o tym zmarła teściowa. Chciała zabić ją na miejscu, ale nie mogła darować synowi, że zapomniał o własnej matce. Wolała poczekać i wyrządzić mu przykrość, po której nie będzie mógł wrócić do normalności. Poczekała do narodzin, urodziła bliźniaki. Chciała, żeby się do nich przywiązali, tak samo jak ona do Marcina. Kiedy uznała, że nadszedł odpowiedni moment nastąpił wypadek. Reszta była jej zasługą. To przez nią zmarła jego żona i dzieci. A wypadek wydarzył się w najbardziej odpowiednim momencie. Nie mógł przynajmniej podejrzewać o nic swojej zmarłej matki. Wtedy Amanda zobaczyła całą historię. Na koniec usłyszała tylko okropny, złowieszczy śmiech. Wróciła już do rzeczywistości.