Nie z tego świata.
- Teraz kiedy Mat jest w szpitalu sam sobie nie poradzę z pogrzebem, mogłabyś... – nie pozwoliła mu dokończyć.
- Oczywiście pomogę ci we wszystkim. Tak strasznie mi przykro... – usłyszała sygnał zakończenia rozmowy.
Tego dnia zrozumiała, dokładnie, co Mateusz miał na myśli. Wiedziała też kto będzie następny... Nie może dopuścić do kolejnej tragedii.
Kolejnego dnia, rano, poszła na uczelnie. Od razu skierowała się do biblioteki. Nie wiedziała ile ma czasu, chociaż duchy na pewno nie będą działać od razu. Trochę czasu musi upłynąć, aby dokonali kolejnej zbrodni. Ciekawe czy oni się tym męczą. Jeśli tak, teraz, muszą regenerować siły. Jeśli nie... Wtedy ojcu Mateusza za dużo czasu nie zostało. Zastanawiała się czy mu o tym powiedzieć, wolała jednak zbytnio go nie denerwować na stare lata, nie wiadomo jakby to przyjął. Mógłby jej uwierzyć albo wyśmiać. No trudno, Amanda była taką osobą, która nie przejmuje się tym, że ktoś się z niej nabija. Liczyła się dla niej opinia samej siebie. W szkole nie poszła na wykłady, uznała, że jeśli odpuści parę dni nic się nie stanie. W bibliotece nie znalazła niczego czego by już nie wiedziała. Opuściła uczelnie i pojechała do szpitala. Kiedy doszła na przystanek akurat przyjechał jej autobus więc była szybciej niż myślała. W szpitalu pielęgniarki oświadczyły, że wczoraj wieczorem wykryto u Mateusza zapalenie ślepej kiszki. Nie mogła więc się z nim zobaczyć, bo leżał na stole operacyjnym. Wtedy wpadł jej do głowy pewien pomysł. Jeśli ojciec bliźniaków zmarł na zawał musiał przecież ktoś wezwać pomoc skoro Mateusz się o tym dowiedział. Był też na pewno w szpitalu. Z tego co wiem w naszym miasteczku nie ma wielu szpitali, dokładni były trzy. Z czego jeden przyjmował tylko dzieci do osiemnastego roku życia. Takim oto sposobem zostały dwa, mogłaby w czasie operacji Matiego zajrzeć do zapisków lekarzy. Może się czegoś dowie. Tylko gdzie miała szukać informacji. Dobrowolnie tu na pewno nikt jej informacji nie poda, nie jest przecież nikim z rodziny. A wyjaśniając po co jej to nie pomyśleli by o niej za dobrze i pewnie zawiadomiliby najbliższy szpital psychiatryczny. Musiała działać na własną rękę. Tylko gdzie? Musi tu być przecież coś w rodzaju archiwum. Nie wiedzieć czemu skojarzyło jej się to z kostnicą. Poszła w stronę pomieszczenia dla zmarłych. I tak jak przypuszczała obok wejścia do kostnicy były drzwi z napisem „archiwum”, pod spodem było jeszcze „wstęp tylko dla osób upoważnionych”, ale w tym przypadku nie mogła trzymać się zasad. Tylko jak ma znaleźć o nim informacje skoro nie wie nawet jak on się nazywa? Miała tylko nadzieje, że w środku nikogo nie będzie.
Weszła do ciemnego pomieszczania, nie chciała zapalać światła, z obawy, że ktoś wejdzie i będzie wiedział, że ktoś tu jest. Podświadomie wiedziała dokąd zmierza. Nogi same niosły ją w najdalszy kąt dokumentów. Kiedy była już o krok od wyznaczonego celu usłyszała otwieranie drzwi, a zaraz później rozmowę, bodajże, dwóch lekarzy. Na początku ogarnęła ją panika, musiała się ukryć, tylko gdzie? Podeszła do kąta, w którym jak myślała, były wiadomości, których potrzebowała. Była tam dość mało miejsca i ,w tym jednym miejscu, unosił się specyficzny zapach. Oczywiście w całym tym pomieszczeniu pachniało starymi papierami, ale w tym jednym miejscu zapach był bardziej gęstszy i jakby... martwy. Dało się wyczuć zapach rozkładanego ciała. Pomyślała, że to przez cienkie ściany przechodzi zapach z kostnicy. Przecież była tuż obok. Głosy ucichły, poczekała jeszcze chwilę, w tej niewygodnej pozycji, i wstała. Podnosząc się zahaczyła o karton leżący na półce. Miała nadzieje, że nikt nie słyszał jak spadło. Postanowiła przeszukać je jako pierwsze. Na wierzchu leżały same puste kartki. Znowu usłyszała otwieranie drzwi. Uznała, że lepiej jak już pójdzie. Musi tylko zabrać ten karton, razem z całą jego zawartością, do siebie. Tam w spokoju wszystko przeszuka. Zauważyła jedną z pielęgniarek podchodzącą bliżej. Kiedy ta się odwróciła, Amanda skorzystała z okazji, zabrała karton i w cichym biegu podbiegła do drzwi. Otworzyła je najciszej jak tylko potrafiła i wybiegła ze szpitala. W autobusie zastanawiała się co będzie jeśli te dokumenty nie będą jej na nic przydatne? Będzie musiała znowu wrócić do szpitala. Oczywiście i tak pójdzie tam odwiedzić Mateusza.