nic

Autor: kierst
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Szesnasty buch.

Gdy przechodziła tam po paru dniach, widziała swoją krew na chodniku. Smutne to uczucie. Smutne czasy.

Siedemnasty buch.

Widzi swą Mamę. Siedzi w tym samym miejscu, co ona. Pali papierosa jak ona, popije kawę. Potem wstaje, zmywa. Przynosi wodę, robi jeść, ciągle pali. Rozwiązuje krzyżówki, siedzi przed telewizorem. Robi wieczne, nieodmienne, milczące pochody. Żyje, to wszystko. Widzę je smutne, mądre oczy. Twarz ściągnięty niemą rozpaczą. Sama idzie spać, sama wstaje. Robi to, co należy, nie myśląc o tych czynnościach, myśli próbuje pochować dnia każdego i uczucia. Och, utulić Jej serce, być przy Niej zawsze i wszędzie. Lecz wciąż widzi jej samotne patrzenie poprzez mgłę nienarodzonych łez na przestrzeń, co podkreśla tylko jej istnienie, samotne i nędzne istnienie.

Osiemnasty buch.

Świat się stwarza na nowo. Oparem mgieł. Cegłą umierającą, lecz każdego dnia nową. Drzewem, trawą, ziemią, światłem. Światło rodzi świat codziennie, nieodmiennie, lecz niekoniecznie. Mogłoby przestać.

Dziewiętnasty buch.

Znowu światło jesienne. Wzgórze, na którym falują wysokie trawy. Ona w słońcu pełna, patrzy, a wiatr zanosi jej włosy na twarz, by poczuła coś podobnego do pieszczoty. Spokojna jest i pogodzona. Samotna. Coś głęboko rozedrzeć chce jej ciało n strzępy i nie być niewolnym już nigdy więcej, Lae cicho patrzy w dal i w geście pogodzenia spuszcza oczy, chowa w kieszeni ręce i wraca.

Dwudziesty buch.

Znów jego twarz. Patrzy smutno w dal. Dal przeklęta i smutek też. Żuje trawę, cóż zrobić może? Chciałby i żałuje. Wie, że cierpi. Jego twarz przeklęta, czego taka smutna? Przecież to nie jej wina, jego tylko, tylko jego. A boli jego ból dla niej i pamięta tę twarz. I jej twarz pamięta, wiecznie życzliwą i uśmiechniętą. Uśmiechniętą nawet, kiedy wkłada ci nóż w plecy, sloganem rzucając, że szczęścia życzy. Jej tłuste ramiona, jej brzuchy pełne i jej uśmiech przeklęty. Jej niewinna winność, jego pozwolenie i jego obrona jej wieczna. To nic, że ją skrzywdziła, ona jest cudowna, bo się uśmiecha. Och, czemu on nie zrobił nic, by ona mogą się uśmiechać, dlaczego nie boli mu, że ona nie ma powodów do uśmiechania się, dlaczego nie docenia, że nie może być nieszczera i uśmiechać się. Och, z dupy wszystko. Dlaczego ją to wciąż obchodzi? Obchodzić już będzie zawsze, do końca, do końca będzie czuła ten uśmiechnięty nóż w swoim sercu i plecach i wszędzie. Chyba, że on… Ale nie, na niego nie można już liczyć i nie powinna. E, o kant dupy to. Nie chce tego widzieć, ale będzie, wie, że będzie. Tylko on może ją od tego uwolnić, a w to już dawno przestała wierzyć. Cóż, będzie czasem cierpieć.

Dwudziesty pierwszy buch.

Papieros gaśnie. Gaśnie ona.

Wstaje. Kładzie się znowu. Jest już jasno. Chyba już zaśnie. Zasypia.

*

Jest u Mamy, w domu już parę dni. Nie może sobie znaleźć miejsca. Nie może znaleźć pracy. Nie wie co ze sobą zrobić, nie bardzo ma, co ze sobą zrobić.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kierst
Użytkownik - kierst

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-03-02 00:45:33