Na temat pewnej starej historii słów kilka - Hołd dla dzieci.
nder Town.
- Jutro zobaczysz tego ducha, proszę... - Piszczała raz za razem.
- Toć to tylko gra... - Uspakajał siostrę Tanaka, choć jego głos także nie brzmiał już aż tak przekonująco jak za pierwszym razem. Powoli i jego ręce się trzęsły. Nie dopuszczał do siebie myśli, że się tak boi. Wmawiał sobie, że to... Ekscytacja. Zafascynowanie. Ciekawość, co to za duch blokuje mu drogę... Ze strachu i wmówionej ekscytacji zaczynał nawet powoli utożsamiać się z bohaterem gry.
Gdy zobaczył Marowak'a na ekranie, puścił konsolę. Melodia już była nie do wytrzymania. Nieświadomie rzucił grę gdzieś w róg pokoju i spojrzał na siostrę. Zdawało mu się, że ma omamy. Myślał, ze jego siostra płącze tylko w jego umyśle... Jednak dziewczynka była tak zdjęta strachem, że nie tylko się rozpłakała, ale zsikała się też na pościel. Chłopak żółtą ciecz skojarzył nieco inaczej. Zdławił jednak krzyk i przytulił siostrę.
- W prawdziwym świecie nie ma duchów... Prawda? - Zapytał, patrząc na zapłakaną twarz siostry. Ta jednak milczała. - Powiedz, że to prawda... Potwierdź. Często rozmawiasz z ciocią o duchach... Ona pewnie ci powiedziała... - Mimo niemal uporczywych prób wyłowienia jakichkolwiek informacji od siostry, ta była już tak zapłakana, że choćby chciała, to nie mogła wydusić odpowiedzi.
- Są. - Wykrztusiła jednak po parunastu próbach. - Jest... wiele... Dobrych... i złych. - Wychlipała. Ta odpowiedź przeraziła nie tylko chłopca, ale samą Hoshi także. Rozpłakała się jeszcze bardziej, jednak nadal słychać było tylko ciche chlipanie, a sypialnia rodziców była za daleko, by dorośli mogli cokolwiek usłyszeć.
- Hoshi... A gdzie my mieszkamy? - Zapytał w końcu chłopak, patrząc z przerażeniem na dziewczynkę. Powoli zaczął analizować, co pamięta z miasta. Sami mieszkali w pobliżu urwiska, nad morzem. W pobliskim miasteczku faktycznie była spora wieża... Choć teraz sam nie był pewien, czy nie myli już rzeczywistości z grą - ze strachu.
- Nie wiem. - Pisnęła cicho, ściskając mocniej brata. Jej strach powoli zaczynał przeradzać się w histerię, a histeria - w szok.
- Jestem tutaj... Cichoooo..ooo..... - Brat usiłował uspokoić siostrę, zabrzmiało to jednak trochę jak wycie ducha. Chłopak sam zaczął cicho popłakiwać. - Nieeeee móóóów taaacie, że teeeeeeeeż płaaaaakaaaałem.... - Wyjęczał. Dziewczynka w histerii puściła, wręcz nawet odepchnęła brata i uciekła przez balkonik na zewnątrz.
- Zostaw Tanakę, duchu! - Wrzasnęła całkiem głośno, jak na ochrypniętą od płaczu dziewczynkę. Jednak dalej było to porównywalne do głośności ściszonej rozmowy.
To przeraziło chłopaka do obłędu. Sam zauważył, że faktycznie: mówił jak duch... Zaczął się bać. Bał się, że faktycznie coś mogło go opętać. Przecież ciocia nie raz mówiła, że złe zapędy mogą przywoływać złe duchy. A on miał złe zapędy. Pomimo zakazu ojca grał w tą głupią grę. Pomimo strachu siostry on nie przestawał grać...
Chłopak szybko zabrał kartkę papieru i długopis. Zaczął coś skrobać na papierze. Hoshi pozostała na dworze i trzęsła się już nie tylko ze strachu, ale także z zimna...
"Drogi ojcze, kochana mamo.
Zostałem opętany przez duchy. Słyszę ich głosy w swojej głowie. Nie chcę, by przeszły na kogokolwiek z rodziny. Chcą mojej krwi. Przepraszam..."
Zostawił to pod swoją poduszką. Zaraz potem rozpędził się, wybiegł przez otwarty balkonik i płacząc skoczył z wysokiego klifu do wody. Hoshi nie miała nawet szans go złapać. Poza tym, była zbyt przerażona, by to zrobić. Po chwili jednak nieco zrozumienia przyszło do jej maleńkiej główki.
- Tanaka? Tanaka! - Krzyknęła, podchodząc do klifu. - Tanaka... - Szepnęła cicho. Nawet nie wiedziała, dlaczego wstała... Dlaczego nagle zrobiła jeden krok do przodu... O jeden za dużo.
Rano rodzice odnaleźli list syna. Słyszeli melodię rozbrzmiewającą z