Na temat pewnej starej historii słów kilka - Hołd dla dzieci.
! - Kombinowała dziewczynka naokoło. Najwyraźniej bardzo jej zależało, by pochwalić się nową grą.
- Zobaczymy jutro, skarbie. - Matka dała jej buziaka w czoło. - Teraz należy iść spać.
- Ale mamuś... - Zaczęła Hoshi, jednak wystarczył jeden gest ojca, by przestała skamleć.
- Jutro o tym porozmawiamy. - Powiedział spokojnie, co dziewczynka przyjęła z rozgoryczeniem. Mało brakowało, by się rozpłakała.
- Chodź, Hoshi. Może w pokoju spróbujemy jeszcze chwilę pograć. Obiecuję, że nie za długo. - Dodał, patrząc na rodziców. Najwyraźniej uznali to za dobrą kartę przetargową, by zakończyć rozmowę o koleżance Hoshi. Dziewczynka bez słowa wzięła konsolę w rączki i podążyła za bratem. Ten jednak zatrzymał ją przed drzwiami i lekko obrócił w stronę rodziców.
- Dobranoc. - Powiedział spokojnie, kłaniając się lekko. Hoshi szybko zrozumiała, że o mało nie obraziła rodziców i poszła w ślady brata. Rodzice także życzyli im spokojnego wypoczynku i udali się do swojej sypialni.
Kilka minut później oboje już leżeli w łóżkach. Tanaka trzymał w rękach konsolę, Hoshi zaglądała mu przez ramię, co chłopak robił. Na ekranie pojawiały się i znikały różne stworzenia, z którymi Tanaka spokojnie walczył. Jego startowy pokemon, Charmander dawno już awansował w Charizarda, z czego chłopak był wręcz dumny.
- Jak sądzisz, daleko do końca? - Zapytała w pewnym momencie Hoshi, machając w górze nóżkami.
- Im dalej tym ciężej... Ale raczej jeszcze daleko. - Odparł jej brat, wchodząc do kolejnego miasta.
- Ale dziwna muzyka... Boję się, Tanhaka... Wyłącz, jutro to przejdziemy... - Szepnęła do niego siostra, patrząc na wyświetlacz. Chłopak akurat zaczął rozmawiać z jakimś NPC, z małą dziewczynką... - Co tam pisze? - Zapytała po chwili. Jednak mimo wszystko wrodzona ciekawość Hoshi zwyciężyła chwilowo nad strachem.
- "Czy wierzysz w duchy?" - Przeczytał pytanie. Pod spodem były do wyboru dwie odpowiedzi: tak i nie.
- Nie. - Odparła dziewczynka. Tanaka przesunął kursor w dół i kliknął "nie".
- "Haha, oczywiście, że nie. Ta biała ręka na twoim ramieniu... Pewnie sobie ją tylko wyobraziłam." - Przeczytał chłopiec, przekręcając głowę w bok. - Miasto duchów? - Zapytał sam siebie, wchodząc do jednego z domków.
- Tanaka, proszę, wyłącz... Boję się... - Pisnęła cicho Hoshi, chowając się pod kołdrę. - To miasto jest straszne!
- Nie ma czego się bać. Przecież to tylko gra... - Odparł jej brat i, będąc ciekawym, co dalej, zaczął szukać zadań do wypełnienia w tym mieście. Przeczytał tam historię Marowak i jej syna, Kubone'a. Opowiedział to swojej siostrze, której najwyraźniej strach chwilowo minął. Była zachwycona postawą mamy Marowak, mówiąc w kółko, że biedne dziecko pewnie czeka na uprowadzoną mamusię. Melodia jednak nadal ją lekko przerażała. Jeszcze bardziej się wystraszyła, gdy jej brat wszedł do wieży stojącej w prawym górnym rogu miasta. Brat z wolna, nieświadomie, zaczął siostrę nakręcać, opowiadając każdy szczegół, co się dzieje w grze. O tym, że walczył z duchami imieniem Gastley i wieloma opętanymi kobietami, które miały przedtem za zadanie przepędzić lub uspokoić duchy. Z wolna chłopak zaczynał kojarzyć wszystkie te kobiety z ukochaną ciocią... Zaczynał się bać kapłanek w wieży, bał się też, że to samo kiedyś może spotkać kochaną Ushio. Każda z kapłanek z gry przed walką mówiła coś potwornego. Po kilku minutach dziewczynka, naprawdę zdjęta strachem, zaczęła się trząść. Była niesamowicie wdzięczna, gdy jej brat wyszedł z upiornego miasteczka. Poszedł szukać pewnych okularów, by móc odnaleźć ducha, który blokował wejście na ostatnie piętro.
Nim się obejrzeli, było już dawno po północy. Chłopakowi wreszcie udało się odnaleźć okulary i znowu wszedł do znienawidzonego przez Hoshi Lave