Motyw wędrowny
Zostawiając za sobą gwiazdki, krzyżyki, kółeczka, spirale, łamiąc się i gnąc granatowa linia pędzi po kartce w poszukiwaniu motywu wędrownego, który można by odświeżyć. Te bazgroły to odruchowa reakcja na nudę czy stres, takie wystukiwanie palcami rytmu straconych chwil albo obgryzanie paznokci, tyle, że w wersji wzbogaconej o długopis. Ten granatowo-biały bezsens doskonale obrazuje pojęcie postępującego marazmu. Zauważywszy, że zmarnował kartkę potargał ją zaraz, by z chaosu zbędnych kresek nie wyklarowało się czasem odbicie jego życia. „Różnica” między kiczem zrozumiałym a kiczem niezrozumiałym polega na tym, że żadnego z nich nie da się zrozumieć. I skre-śla-my. W życiu tego nie napiszę. Lepiej zrobię sobie kawę i coś poczytam. O, sąsiadka. Nasze okna są naprzeciwko siebie. Lubię sobie czasem popatrzeć jak się krząta po domu. Czasem nasze oczy się spotykają i posyłamy sobie machaniem ręki pozdrowienie, tak jak teraz. Gdzie, kurwa? Wracaj. Próba ratowania sytuacji tylko ją pogorszyła i oprócz szklanki za oknem mam też plamę na ścianie. Roześmiała się, by z wdziękiem stonować uśmiech w przekonaniu o mocy, z jaką działa na płeć przeciwną. Gdy była coś kupić w jego przydomowym kioseczku, nie omieszkała spytać o zdrowie ściany i szklanki. Wyjaśnił jej tamto zdarzenie jakimiś komplementami. Od tamtej pory miał wrażenie, że poprawia włosy i czyni te kobiece zabiegi tuż przed wejściem do kiosku, w momentach poprzedzających ich minięcie się na ulicy, wreszcie przy przechodzeniu w polu widzenia zapewnianym mu przez okna. Pewnie robi to cały czas, jak każda kobieta. Przecież i on stara się poprawić wygląd przy każdym podejrzeniu wizyty kogoś z reprezentacji przeciwnej płci. Nie ten typ urody, zapewne nie ten charakter, ale to miałoby znaczenie, właśnie, że by nie miało, gdyby to było, chodzi mi o miłość, ale ta ewentualność na szczęście jest wykluczona. Nie wiem jak to widać z jej strony, ale podejrzewam, że za zasłoną utkaną z pism dla nastolatek, durnych idoli i masowej kultury czai się dokładnie to samo, co za głupotą czytania książek spoza kanonu lektur, dziwactwem stronienia od powszechnych rozrywek i tą swoja muzyką, że nie wspomnę o filmach. Tego dnia założyła niebezpiecznie krótkie spodenki. I, o ile wchodzenie z ogródka do domu przez okno jest niecodzienną procedurą, to dokonywane w tym stroju było prawdziwym widowiskiem tak jak giętkie prace w tymże ogródku i w tymże uniformie. Znów te spodenki. Oho, będzie myła okno. Nie mogę tego przegapić. Wiedziała, że ją obserwuje i towarzyszył jej ten stonowany uśmiech, którego nie widział, bo podziwiał jej biodra, pośladki i uda, ale jego istnienie było pewne jak grawitacja. Krząta się po pokoju w samych majteczkach i bluzeczce. Ups, zauważyła, że się gapię. Zasłoniła. Chłodny ten ranek. Otwiera okno, patrzy tu. Nie ma mowy o pozdrowieniach, udaję, że patrzę gdzie indziej. I tak go widziała. Był zły, że musi poczekać na następną okazję obejrzenia jej ciała wyglądającego spod skąpej nocnej koszuli. Ale ona upewniwszy się, że ma widza zaczęła swój pokaz. Rozsunęła firanki i gięła się jak mogła w swych porannych czynnościach. Zapalniczkę proszę. I gumę do żucia. Chce mi pokazać, że pali papierosy. Nie dobrze. Niedługo starzy pozwolą jej później wracać z dyskotek. Pierwsze krople alkoholu. Patrzcie, urosły mi już cycki i nikt mi nie zabroni pić piwa. Jeszcze mi ją rozdziewiczą w jakimś piskliwym samochodzie, bo wiem, że jest nietknięta, inaczej nie zachowywałaby się wobec mnie w taki sposób. Wtedy będzie po zabawie. Pozostanie rozczarowanie, wiecie, krew i w ogóle, albo ciąża i grad tuczących plotek. Trudno. I nie chcę z nią łazić pozując plotkującym babom ani krępować się przy jej koleżankach albo słuchać wulgarnych uwag męskiej części społeczności sąsiedztwa. Chcę ją prze-le-cieć. Może jednak trzeba będzie przełknąć gorzką tabletkę dyskoteki i popić dla znieczulenia alkoholem