ŚWIAT WEDŁUG KRATKA (cykl opowiadań)
ŚWIT WEDŁUG KRATKA
Realizm, panowie, realizm
K. I. Gałczyński
„Kolczyki Izoldy”
Narodziny Pana Kratka
– Jestem – stwierdził Pan Kratek.
I był.
– Kim jesteś? – zapytał mocno zaskoczony autor.
– Nie wiem. To wszystko stało się tak szybko. Przed chwilą mnie jeszcze nie było.
– Rozumiem – powiedział autor, choć, prawdę mówiąc, nie rozumiał. Ale który autor zechce się do tego przyznać. Szczególnie wobec stworzonej przez siebie postaci.
– Postaci? Ale co to za postać?
– Skąd ja mam wiedzieć? – bezradność autora była w pełni uzasadniona.
Pan Kratek pojawił się bowiem w jego głowie nagle, niespodziewanie i absolutnie bez powodu. Bez kształtu, życiorysu, cech charakterystycznych, poglądów, doświadczeń, wiedzy, przyzwyczajeń, bez wieku, zawodu, rodziny, pracy, czyli absolutnie bez sensu.
– I co ja teraz zrobię? – zapytał Pan Kratek.
– A czy ja wiem? Rób co chcesz - stwierdził autor. – Na szczęście mam cię z głowy.
– I twoja głowa w tym, żeby ze mną coś zrobić.
– Daj mi święty spokój. Przecież jesteś do niczego. Poroniony pomysł i tyle.
– Ale jestem – Pan Kratek nie dawał za wygraną.
– Rób co chcesz.
– Nic nie chcę.
– To nie rób nic.
– Nie potrafię.
– To rób, co potrafisz.
– Nic nie potrafię.
– O Boże! Co za upierdliwa postać. Jaki idiota cię wymyślił?
– Nie wiem. – Pan Kratek wolał dyplomatycznie skłamać, niż zrobić przykrość swemu autorowi.
– A co wiesz?
– Wiem, że nic nie wiem.
– To się dowiedz.
– Czego?
– Nie, ja oszaleję. Przecież tak do niczego nie dojdziemy.
Zapadła cisza. Ale sytuacja nadal była napięta. Nawet milcząc Pan Kratek był. A będąc, jak by nie było, stawał się problemem, który jakoś trzeba było rozwiązać.
– I co ja z nim teraz zrobię? – pomyślał autor.
– Widzisz, zaczynasz myśleć pozytywnie – ucieszył się Pan Kratek.
– Siedź cicho.
Pan Kratek siadł cicho.
– Wreszcie mam co robić – optymizm Pana Kratka wyraźnie rósł.
– Nie, ja nie wytrzymam. Dzielić pokój z idiotą?! To ponad moje siły – autor wydawał się załamany. – Zabiję go. – pomyślał. - Ale jak? Jak zabić twór własnych myśli? Samobójstwo! Samobójstwo z powodu kretyna? Toż to kretyński pomysł!
Pan Kratek zdyscyplinowanie siedział i milczał. Wyglądało na to, że był zadowolony. W przeciwieństwie do autora.
– Idź do diabła.
Pan Kratek posłusznie wstał i ruszył do wyjścia.
– Jakie to proste – ucieszył się autor. - Że też wcześniej na to nie wpadłem! - Nie wierzył w diabła. Liczył więc na to, że wysłany do diabła, a więc do nikąd, Pan Kratek nigdy z nikąd nie wróci. Nie doceniał Pana Kratka.
– A gdzie mogę go zastać? – głos Pana Kratka odebrał mu nie tylko dobry humor ale również nadzieję, że zdoła się go kiedykolwiek pozbyć.
– Na ogół bywa w piekle – stwierdził z przekąsem.
– A piekło?
– Piekło jest w nas!
– A diabeł?
– Diabeł tkwi w szczegółach!!!
– Aha. Nie rozumiem.
– To proste. Gdybyś zadowolił się ogółem i poszedł do diabła, tak jak ci kazałem, nie zobaczyłbym cię już nigdy na oczy. Niestety, tobie potrzebne były szczegóły: a gdzie, a jak, a co, a….. No i wszystko diabli wzięli.
– Nie wszystko.
– Masz rację. Nie wszystko. Ty na całe nieszczęście zostałeś. Złego licho nie bierze.
– To ja jestem zły?
– Nie tyle zły, co niewydarzony. Ot, zwyczajny głupi pomysł, jakich miewamy tysiące.
– Czy to moja wina?
– A moja?
– Przecież o nic cię nie winię. – Pan Kratek powiedział to tak zwyczajnie, prosto, bez jakiejkolwiek pretensji w głosie, że autorowi nagle zrobiło się głupio.
– Nie. Choć właściwie mógłbyś – zreflektował się. – Tak, miałbyś pełne prawo. Przepraszam.
– Nie ma za co. Nie gniewam się. Przecież to ty mnie stworzyłeś. Dzięki tobie, jak by nie było, jestem. Oczywiście mogę żałować, że nie zrodziłem się w głowie Szekspira, Czechowa, Woody Allena, Paulo Cohelo, czy chociażby Doroty Masłowskiej...
– Ciesz się, że nie wylądowałeś w piwnicznej izbie, czy w jakieś nowelce, jako kamizelka albo nasza szkapa.
– Masz rację. To pocieszające.
– Dla ciebie.
– A dla ciebie nie?
– Nie jestem pewien.
– Czemu?
– Bo nie bardzo wiem, co z tobą zrobić. Chociaż...
– No?
– Właściwie, jak się temu bliżej przyjrzeć... W końcu znane są w literaturze różne beznadziejne przypadki: pomyleńcy walczący z wiatrakami, garbaci psychole na królewskim tronie, krwiożercze babska, narąbani od rana Irlandczycy, których bezsensowne włóczenie się po mieście można jedynie usprawiedliwić, naciąganą mocno, przyznajmy to szczerze, paralelą do dziejów Ulissesa (podziwiam tego Joyce’a – wyjść na swoje mając takiego bohatera!) Nie jesteś, co prawda, Robin Hoodem, Zorro, Jamsem Bondem, Batmanem, Szerlokiem Holmsem, czy Harrym Poterem, ale...
– Przy twoim talencie...
– Tylko bez pochlebstw, proszę.
– To nie pochlebstwo. Ja naprawdę w ciebie wierzę!
– Tak?
– Czy mam inne wyjście? To przecież od ciebie zależy mój los. Więc wolałbym, żebyś był utalentowany.
– A ja wolałbym, żebyś był bardziej określony.
– Więc mnie określ.
– Ale jak?
– Nie wymagaj ode mnie za wiele. W końcu to nie ja ciebie wymyśliłem.
– Na szczęście! Chociaż... może i szkoda.
– Dlaczego?
– Byłbym teraz na twoim miejscu. A ty miałbyś problem, co ze mną zrobić.
– Ty jesteś o wiele bardziej określony.
– Niestety.
– A widzisz!
– Co?
– Fakt, że ktoś jest określony nie musi wcale ułatwiać zadania. Określony, to znaczy bardziej przewidywalny. Przewidywalność ogranicza wyobraźnię, stawia tamę fantazji. Popatrz, jesteś naprawdę w wyśmienitej sytuacji. Możesz ze mną jeszcze zrobić wszystko.
– No, nie do końca.
– Dlaczego?
– Jesteś dziełem mojej wyobraźni. Jej nie przeskoczę.
– Jesteś ograniczony?
– Boże!!! Stajesz się niedelikatny. Twoje pytanie było całkiem nie na miejscu.
– Dlaczego?
– A jeśli naprawdę jestem ograniczony? I zdaję sobie z tego sprawę?
– Co ja na to poradzę? Mogę cię tylko pocieszyć, że ja, twój twór, mogę być tylko bardziej ograniczony. I to mnie martwi.
– Nie przejmuj się. Jako bohater, nie musisz być rozgarnięty, żeby zrobić karierę. Nie szukając daleko - taki Kubuś Puchatek. Jak sam o sobie mówi „miś o bardzo małym rozumku”, a bije na głowę (zwróć uwagę na ten paradoks), jeśli chodzi o popularność, wyrafinowanego intelektualistę Pana Cogito.
– Mam nadzieję, że nie chcesz zrobić ze mnie jakiegoś skretyniałego chomika, tylko dlatego, że mogłoby nam to przynieść tanią popularność.
– Niekoniecznie tanią.
– ?
– Skretyniały Chomik-Komik, mógłby przynieść niezłą kasę.
– Tobie, a co ze mną?
– Zostałbyś poliglotą. Wyobrażasz sobie: tłumaczenie na 120 języków.
– Czego? Kretyńskich dowcipów?
– Znowu mnie obrażasz. A przynajmniej moje poczucie humoru.
– Nie znam twojego poczucia humoru. Ale ten pomysł ze skretyniałym chomikiem-komikiem wcale mi się nie podoba.
– A kim ty teraz jesteś? Nikim. A tak byłbyś kimś! Jak Myszka Miki, Pamela Anderson, Mike Tyson, albo Kuba Wojewódzki.
– Nie mam takich ambicji.
– Pogardzasz nimi?
– Nie. To raczej ty nimi gardzisz. A kim ty właściwie jesteś? Przeczytałeś więcej książek niż Mike Tyson? Jesteś mniej infantylny niż Kuba Wojewódzki? Masz wnętrze bogatsze niż Pamela Anderson? Może nawet jesteś zabawniejszy niż Myszka Miki? I co z tego, skoro nikogo to nie obchodzi? Gardzisz nie tylko nimi, nie tylko mną. Gardzisz wszystkimi, którzy cię otaczają, oraz innym, którym być może nie dorastasz nawet do pięt. Wydaje ci się, że jesteś od nich lepszy, mądrzejszy, wrażliwszy. To powiedz mi dlaczego jesteś sam? Gdzie są tłumy twoich fanów? Gdzie są twoi uczniowie, gdzie grono wypróbowanych przyjaciół? Dlaczego nawet tak prymitywna, tak bezosobowa, tak nieukształtowana kreatura, jak ja, twój poroniony pomysł, twoja pomyłka, którą miałeś ochotę posłać do diabła, traci do ciebie szacunek, ma cię dość? Co takiego dzieje się z tobą, że zrażasz do siebie wszystkich? Przecież nie robisz nic złego: nikogo nie okradłeś, nie pobiłeś, nie okłamałeś w istotnych sprawach... – Pan Kratek przerwał na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza. – A jednak robisz coś gorszego, o wiele gorszego. Gardzisz sobą. Gdybyś sobą nie gardził, nie gardziłbyś mną. Bo jestem częścią ciebie. Może niedoskonałą, może nawet pokraczną, prymitywną i głupią, ale częścią ciebie. I dlatego powinieneś mnie lubić, cenić, kochać nawet. Nie mam do ciebie żalu, więcej, jestem ci wdzięczny, bo dzięki tobie jestem. Ale odchodzę. Wybacz. Nie chcę dzielić twojego losu. Chcę sam poznawać ten świat, uczyć się go rozumieć, zachwycać się nim i dziwić. Chcę kochać, nienawidzić, mieć i tracić... I być. Być sobą i być z innymi.
I odszedł Pan Kratek.