Mój chłopak nie jest gejem
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
jaciela. Jakiś głosik z tyłu głowy, który do tej pory nazywał zdrowym rozsądkiem, podszeptywał mu sposoby na to jak pocieszyć Bryana. Daleko by jednak nie zaszli gdyby pozwolił się zdekoncentrować.
- Bryan uspokój się. Tom może iść się pieprzyć samemu. Zastanów się, co ty byś chciał od swojej…go idealnego partnera. Czy miałbyś mu za złe, że cię potrzebuje? – To się nazywało granie adwokata diabła. I Kyle nagle odkrył, że jest w tym niespodziewanie dobry…Bryan uniósł nagle na niego swoje pełne łez oczy. Szeroki uśmiech rozbłysnął na jego twarzy jak neon.
- Och, Kyle! Gdybym miał taką osobę…ukochanego. Ozłociłbym go gdyby mnie potrzebował, ufał na tyle żeby się do mnie zbliżyć i kochać mnie. Gdyby mnie chciał, choć w połowie tak jak ja go pragnę, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Całowałby go, przytulał. Wykrzyczałbym na cały świat, co do niego czuję. Oddałbym mu wszystko. Jeśli ktoś cię pragnie, kocha i potrzebuję to wszystko, czego możesz chcieć i potrzebować w życiu. Nie rozumiesz tego?
Kyle rozumiał. Rozumiał aż za dobrze. Rozumiał, czemu taki Tom mógł uznać, że Bryan jest potrzebujący i chciwy. To, czego pragnął Bryan było jednocześnie najprostszą i najtrudniejszą sprawą. Bardzo niewielu ludzi potrafiło docenić taki dar jak Bryan. Szczęściem on nie był idiotom.
- Czyli dla ciebie z kimś „takim” nie jest nic nie w porządku? – Zapytał niewinnie. Bryan zmarszczył groźnie brwi jakby rozważał czy mu nie dowalić.
- Przestań. Wiesz, że nie. Potrzebować kogoś nie jest słabością. Potrzebować kogoś jest wolnością. Dopóki nie wiemy, że czegoś potrzebujemy. Nie wiemy nawet, że tego nie mamy.– Stwierdził stanowczo, ale z lekkim rozmarzeniem. Jednak w sekundzie, kiedy dostrzegł przeszywające go spojrzenie Kyla, wyprostował się gwałtownie i zadarł podbródek.– A czy dodałem, że Tom uważa mnie za mięczaka?
Kyle parsknął nieelegancko i podkradł się ostrożnie do Bryana.
- Nie martw się. Ja zajmę się jego zmianą poglądów.– Po czym chwycił Bryana w objęcia i wpił w jego usta. Mocno, intensywnie i namiętnie.
Fala gorąca uderzyła Bryanowi do głowy, jednocześnie z falą podniecenia uderzającą w jego jądra. Jego świat zawirował. Z obawy, ale i z pragnienia chwycił się gwałtownie szerokich barków ukochanego. Jego ciało idealnie pasowało do muskularnej sylwetki Kyla. Przy wzroście 188 centymetrów i wadze 110 kg Kyle potrafił skryć Bryana w swoich ramionach. I Bryan chciał się tam ukryć, schować i przede wszystkim nie wypuszczać Kyla nigdy więcej z rąk. Jakiekolwiek szaleństwo go opanowało, Bryan pragnął, aby trwało wiecznie. Wszystko, co miał, wszystko, co czuł przelał w ten pocałunek. Lata ukrytej miłości i tysięcy gorących pragnień skompresował w jeden kilku minutowy pocałunek. Jego kolana drżały jak galaretka. Jego napięty do granic możliwości członek ociekał z podniecenia. Jeszcze kilka minut i chyba wystrzeli tu i teraz. Całym ciałem pragnął, aby Kyle czuł dokładnie to samo. Pragnął, aby się uzależnił, aby już nie mógł bez niego żyć. Tak jak on nie potrafił! I najsmutniejsze było to, że to były niedorzeczne pragnienia. Łkając cicho obsypał twarz Kyla drobnymi pocałunkami. Dosięgając niemal każdego skrawka jego odsłoniętej skóry. Obaj niemal dyszeli. W końcu Kyle oderwał swoje opuchnięte usta od Bryana.
- Och boy! To było, było…
- Och tak. Zdecydowanie było…- odparł Bryan bez tchu. Wtulając twarz w pierś Kyla. Pachniał tak cudownie. Jak piżmo, pot i seks. Gdyby nie koszulka Kyla, prawdopodobnie lizałby