Mój chłopak nie jest gejem
znie ważniejsze od tego, co kto ma na zewnątrz. A z tym też nie masz najmniejszego problemu. Znam znacznie mniej przystojnych mężczyzn od ciebie. I znacznie głupszych.
- Tylko ludzie mają mentalność wyrabiania sobie opinii o innych zanim nawet masz szansę otworzyć usta.- Bryana parsknął cynicznie. Nie, Kyle nie miał szansy pojąć, o co mu chodziło. W teorii wszystko zawsze powinno być cudowne.- Mówisz, że nic mi nie brakuje. Ale jakoś nie widzę abym przyciągał do siebie uwagę adoratorów!
Kyle uśmiechnął się nagle jak drapieżnik i posłał dreszcz…obawy? Ekscytacji? Wzdłuż kręgosłupa Bryana.
-Och, baby, moją zdecydowanie masz!
Szybkim zdecydowanym ruchem wziął Bryana w ramiona i wypędził z jego głowy jakiekolwiek wątpliwości.
5
Kyle siedział naprzeciwko czworga zszokowanych członków swojej rodziny, siedzących teraz z rozdziawionymi ustami. Cztery pary oczu podobnych do jego własnych wytrzeszczało się na niego jakby urosła mu nagle jeszcze jedna głowa. Kyle, pomimo że starał się zachować poważną i opanowaną minę, miał ochotę się roześmiać. A to był nie mały postęp. Bo od chwili, kiedy otworzył usta przy swoim rodzinnym stole tego ranka, był przerażony i obawiał się czy da radę, choćby słowo wydusić z siebie.
Z całych sił starał się zapewnić przerażonego Bryana, że wszystko będzie ok, ale nie był pewien czy udało mu się nabrać nawet samego siebie. Wspólnie z Bryanem postanowili, że powiadomią ich rodziny już od początku. Cóż wspólnie postanowili, jeśli nie licząc, czasu, jaki najpierw musiał poświęcić na przekonanie Bryana, że -„Nie, nie potrzebuje czasu, aby się zastanowić i nie, nie chce najpierw spróbować czy mu się podobają randki z Bryanem, w razie gdyby potem chciał się rozmyślić. Nikt by nie musiał wiedzieć.”
Zdecydowali, że rodzicom Bryana i Mattowi powiedzą razem, ale rodzinie Kyla postanowili, że powie sam. Nie miał bladego pojęcia, jaka będzie ich reakcja i nie miał zamiaru narażać Bryana na jakiekolwiek nieprzyjemności. Jego instynkt opiekuńczy rozwinął się u niego względem Bryana do nielogicznych rozmiarów. Nikt nie miał prawa narażać jego „chłopaka” na jakiekolwiek przykrości. Nikt! Nawet jego, niezmiernie teraz zszokowana rodzina.
Pod ich bacznym, przeszywającym i lekko nieprzytomnym spojrzeniem, Kyle miał ochotę zacząć się wiercić. Także cisza, która zapanowała nagle w kuchni wbijała się w jego bębenki słuchowe. Miał ochotę wrzasnąć na nich, aby wreszcie zareagowali. Niespokojny i zdenerwowany odkrzyknął głośno. Jeśli zaraz nikt się nie odezwie to chyba po prostu wyjdzie stąd bez oglądania się za siebie. Może stwierdzenie prosto z mostu „Zabieram dziś Bryana na naszą pierwszą randkę! ” Nie było najmądrzejszą opcją. Może powinien powiedzieć coś bardziej w stylu…” Kochani, chciałbym coś ogłosić…” albo …
- Bryana? Jakiego Bryana? Tego Bryana?- Śmiertelnie opanowany ton jego ojca, całkowicie stał w sprzeczności z jego chaotycznymi pytaniami. Kyle przełknął boleśnie spoglądając na swojego tatę. Wspaniały, poważny, opiekuńczy mężczyzna w sile wieku, nadal przystojny pomimo siwizny przyprószającej jego skronie. Kyle podziwiał go i szanował. Pytanie czy jego oj
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora