DLA CIEBIE...
Martyna i Rafał każdego ranka, o godzinie 6.00, biegali ze swoim psem Reksem w parku. Pomimo tak wczesnej godziny było już 20°C, prawdziwe lato. Oboje mieli po 30 lat, Martyna była szczupłą blondynką ubraną w niebieski dres, a Rafał umięśnionym szatynem w szarym dresie. W parku o tej godzinie nie było nikogo. Skręcili w alejkę, na końcu której znajdował się plac zabaw. Ich pies, czarny owczarek niemiecki, robił się coraz bardziej nerwowy.
– Nie mogę go już utrzymać – powiedziała Martyna i spuściła go ze smyczy.
Pies od razu pobiegł za duże drzewo przy placu zabaw i zaczął szczekać.
– Reks, chodź tutaj! – zawołał Rafał.
Po chwili wrócił do nich, niosąc w pysku damską torebkę. Martyna wzięła ją od niego.
– Tu jest krew. – Podała torebkę Rafałowi. – Zobacz.
– Musimy sprawdzić, co tam jest – powiedział.
Podeszli do drzewa, a ich oczom ukazał się przerażający widok. O drzewo oparta była martwa kobieta z nożem wbitym w serce, z wiadomością na rękach.
– Nie! – krzyknęła Martyna.
– Dzwonię na policję – oznajmił Rafał i wyjął telefon z kieszeni.
Na miejscu zbrodni pojawili się policjanci, którzy zabezpieczali i zbierali ślady, patolog i fotograf. Mimo wczesnej godziny w parku zjawiło się wiele osób i nie zabrakło też dziennikarzy. Było to średniej wielkości miasto, w którym wieści szybko się rozchodziły.
Martyna i Rafał siedzieli na ławce i składali zeznania, a obok nich chodził Reks.
Na miejsce zbrodni przyjechał detektyw Piotr Zagajewski. Był to 35-letni mężczyzna o czarnych włosach i brązowych oczach. Na komisariacie krążyła plotka, że łączy go coś z Anetą, która należała do jego zespołu przy każdej sprawie. Ubierał się elegancko, dziś założył spodnie dżinsowe i fioletową koszulę.
Policyjny fotograf przestał już robić zdjęcia i pakował sprzęt. Piotr od razu podszedł do patologa, który pochylał się nad ciałem kobiety.
– Co mamy? – zapytał i założył rękawiczki.
– Kobieta, około 25-27 lat – zaczął wyjaśniać patolog Jacek Radzikowski. Był początkującym patologiem, ale bardzo dobrym. Ubrał się zbyt grubo, więc co chwilę musiał wycierać pot z czoła. – Zginęła od ciosu nożem w serce.
Zamordowana kobieta była wysoką brunetką, ubrana w białą bluzkę, do tego spódnica i buty na wysokim obcasie. Była oparta o drzewo, a głowa zwisła jej na lewe ramię.
– Kiedy zginęła?
– Jakieś 8 godzin temu. Morderca zostawił na jej rękach wiadomość. – Wskazał na ręce.
Piotr kucnął przy ciele kobiety. Na prawej ręce znajdował się napis: WSZYSTKO ZNISZCZYŁAŚ, a na lewej: TO TWOJA WINA, ŻE TAK SKOŃCZYŁAŚ.
– Czy zginęła na miejscu?
– Zabito ją na tej alejce. – Wskazał miejsce ręką, gdzie policjant zabezpieczał ślady. – Została tu przeciągnięta. Przyjdź o 21.00 do mnie, będę wiedział coś więcej.
– Ok – powiedział, zdjął rękawiczki i podszedł do Anety. – Czy wiadomo, kim jest ofiara?
– Może to być Anna Pietrasińska – zaczęła wyjaśniać. – Wczoraj w nocy jej rodzice zgłosili zaginięcie. Wyszła z domu o 18.00 na spotkanie biznesowe i nie wróciła. – Przepraszam – powiedziała, gdy zadzwonił jej telefon i odebrała.
Piotr odszedł na bok.
– Właśnie dostałam potwierdzenie, że Anna nadal nie zjawiła się w domu. Mieszka przy ulicy Kopernika 56. A to jej zdjęcie. – Pokazała zdjęcie dziewczyny, które jej przesłano.
– To ona – oznajmił Piotr. – Jadę do jej rodziców.
Po rozdzieleniu zadań wsiadł do swojego samochodu i pojechał do rodziny zamordowanej kobiety. Gdy zajechał na podjazd, otworzyły się drzwi i ukazała się w nich twarz zatroskanej kobiety, a za nią stanął jej mąż. Był to mały domek z niewielkim ogrodem. Piotr wysiadł z samochodu i podszedł do nich.