Mój chłopak jest gejem" 3 część serii (+18) C.D
źwiających łyków, aby uspokoić swój gwałtownie przyśpieszający puls.
Gdyby Matt wiedział, podejrzewał choćby jakie pomysły, jakie pragnienia wykiełkowały w głowie Dona to wiałby gdzie pieprz rośnie. Sama świadomość, że byli razem sprawiała, że przez cały czas chodził w pół wzwodzie. Teraz też niezbyt dyskretnie poprawił swój niereformowalny organ w luźnych spodenkach. Matt spuścił wzrok śledząc ruch jego ręki, równie szybko jednak go poderwał i odwracając się na pięcie wpadł na stojący za nim karton.
Działając na czystym instynkcie Don oplótł wąski pas Matta wolnym ramieniem i przyciągnął klnącego mężczyznę do piersi. Był wielki, był muskularny, a i tak pasował w jego ramionach idealnie. Matt spiął się łapiąc równowagę. Donatello praktycznie mógł wyczuć jak bicie jego szaleńczo walącego serce odbija się w jego brzuchu. Skorzystał z okazji i przybliżając usta do ucha swojego ukochanego szepnął.
– Spokojnie… jeśli się połamiesz, będę musiał sam rozpakować wszystkie twoje rzeczy. – Musnął ustami zbyt delikatnie jego zgrabne ucho. – A wtedy chciałbym nagrodę…
Matt jak oparzony odskoczył od niego praktycznie przeskakując karton, o który się wcześniej potknął.
– Nic się nie martw. Nic mi nie grozi – rzucił cierpko, patrząc na niego jak na wroga publicznego numer jeden. Don roześmiał się. Szybko opadająca klatka piersiowa Matta i gorące rumieńce widoczne nawet pod jego opalenizną mówiły całkiem inną historię niż jego ponętne usta.
– Jak uważasz – wzruszył ramieniem. Nie chcąc drażnić bardziej poddenerwowanego przyjaciela schylił się i podniósł sprawcę całego zamieszania. – Widzisz, na znak dobrej woli rozpakuję tego zawalidrogę.
Matt parsknął pod nosem coś niecenzuralnego i zabrał się za chowanie swoich ubrań. Nie miał ich wcale tak wiele, jak mu się wydawało, kiedy je w pośpiechu pakował poprzedniego dnia z rana. Przecież powiedział Bryanowi, że już się spakował. Nie chciał, aby się wydało jego niewinne kłamstewko. Skończył szybko i niechętnie musiał przejść na drugą stronę pokoju, aby pomóc rozpakowującemu jego książki, płyty i inne klamoty Donowi. Nie uśmiechało mu się to, ale nie miał wyboru.
Don jak zwykle nie mógł powstrzymać cisnącego się na jego usta uśmiechu ilekroć Matt znajdował się od niego na wyciągnięcie ręki. Ten facet po prostu wyzwalał w nim wszystkie najlepsze instynkty. Chciał się o niego troszczyć, budzić przy jego boku i sprawiać mu przyjemność.
Miał też zamiar przekonać tego uparciucha, że to naprawdę był dobry pomysł. Jak w tańcu zaczęli poruszać się przy wielkiej do sufitu półce. Matt starał trzymać się jak najdalej od niego, Don starał się wykorzystać każdą sposobność, żeby się o niego otrzeć czy dotknąć.
Wściekle pulsująca żyłka na jego pokrytym niewielkim zarostem podbródku świadczyła o tym, że jeszcze trochę i jego mężczyzna wybuchnie. Red bardzo przyjemnie wspominał poprzedni wybuch. To z zimnym, opanowanym Mattem miał problem.
Nie spodziewał się jednak tego, że zirytowany brunet podejdzie do niego niespodziewanie i pchnie go z całych sił.
– Don, wiem co robisz! – krzyknął Matt zaskakując go jeszcze bardziej. Jak bóg zemsty stanął przed nim i dłońmi opartymi na biodrach wbił w niego spojrzenie brązowych oczu tak ostre, że śmiało mogło rywalizować z samurajską kataną. – Przestań! Nie rozumiesz, że ja tego nie chcę?!
Don wyprostował się, pokonując swoje pierwsze zaskoczenia.
– To nie prawda! Chcesz i dlatego jesteś taki wściekły – stwierdził spokojnie, choć nie czuł go ani trochę. Czuł za to, że to była bardzo ważna, może i decydująca rozmowa.
– Nic nie rozumiesz! Ja nie chcę CHCIEĆ! – wydarł się. Donatello zdębiał parząc na niego z niedowier
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora