Mój chłopak jest gejem" 3 część serii (+18) C.D
Dalszy ciąg "Mój chłopak jest gejem" AkFa
(+18)
(...)
Matt musiał przyznać, że był w stanie wyobrazić sobie picie porannej kawy przy tym stole, codziennie rano przed wyjściem do pracy, w towarzystwie swoich przyjaciół.
Dzwonek do drzwi przerwał mu kontemplacje i szybkie kroki na schodach niemal go zaskoczyły.
– Ja odbiorę! – wydarł się Red już otwierając drzwi z impetem.
Matt miał nadzieję, że był przygotowany psychicznie na to spotkanie. Wmówił sobie, że zwyczajnie przywita się i zachowa jakby nic nigdy się nie stało. Był całkowicie przekonany, że jest w stanie to zrobić, bo nic takiego się nie stało i nie zamierzał wracać do tego nawet w myślach. Wychodziło jednak na to, że mylił się totalnie.
Praktycznie bez słowa dał się posadzić rozentuzjazmowanemu Bryanowi przy stole i tylko mógł patrzeć na otaczających go mężczyzn. Kyle w drogich modnych jeansach i niebieskiej koszuli wyglądał jednocześnie na luzie i elegancko. W firmie swojego ojca mógł sobie pozwolić na luz, na który Matt nie miał śmiałości.
Bryan wolny od wszelkich obowiązków i korzystający z wakacji, nosił sportowe spodenki, adidasy i podkoszulek z nadrukiem rockowego zespołu. Pomijając nieuczesane blond włosy, wyglądał tak jak zawsze.
Za to Donatello dźwigający rozsiewające przyjemne zapachy pudełka wyglądał wspaniale. Nie miał na sobie marynarki, która najwyraźniej wisiała powieszona na oparciu jednego z krzesełek, ale granatowa koszula w cieniutkie białe paseczki idealnie podkreślała jego smukłą sylwetkę sportowca. Czarne garniturowe spodnie podkreślały długość jego nóg. Ciemno rude włosy miał lekko wzburzone i miękko wiły się wokół jego szczupłej twarzy. Praktycznie nie można było rozpoznać w nim wyluzowanego żartownisia i imprezowicza. Matt zawstydzony oderwał od niego oczy, kiedy mężczyzna uśmiechnął się do niego serdecznie.
Milion pytań wykwitło w jego umyśle w ułamku sekundy i równie szybko je zdusił.
Będzie grzeczny, miły, serdeczny i… obojętny.
– Pomóc wam? – zapytał lekko ochryple, odkaszlując zdziwiony nagłą suchością w gardle.
Kyle krzątający się wraz z Bryanem po kuchni i wchodzący mu bardziej w drogę niż pomagający, roześmiał się kręcąc głową.
– Wybacz bracie, ale na razie możesz co najwyżej liczyć na szklankę, widelec i serwetkę w tym domu – odparł ze śmiechem Bryan, przyjmując od Reda część pudełek. – Nie udało mi się jeszcze zmusić żadnego z panów do zakupów i coraz poważniej rozpatruję poproszenie, którejś z naszych mam o pomoc, bo tak na dobrą sprawę nie ma na czym w tym domu jeść.
Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu. Mógł się tego spodziewać, że ten dom bez kobiecego nadzoru długo nie postoi. Właściwie był w szoku, że jego matka jeszcze nie wparowała tutaj z chęcią pomocy.
Jak dobrze naoliwiona maszyna mężczyźni zakrzątnęli się i pięć minut później wszyscy siedli do jedzenia. Don najwyraźniej miał zamiar zachowywać się jak na kulturalnego człowieka przystało, bo usiadł jak najdalej od Matta się dało. Jeśli Kyle lub Bryan wyczuł napięcie przy stole nie dali po sobie tego poznać.
Szybko jęki i pełne zachwytu westchnienia wypełniły ciszę w kuchni. Każdy zabrał się za jedzenie jakby głodowali od tygodni. Jego przyjaciel od czasu do czasu podkradał nawet co pyszniejsze kawałki kurczaka na słodko–kwaśno z pudełka Bryana. Góra sajgonek również znikała w mgnieniu oka. Matt nawet nie zdawał sobie sprawy jaki głodny był. Apetyt nie dopisywał mu ostatnio, ale nie miał ochoty się nad tym zastanawiać. Wolał złożyć to na karb stresu przed podjęciem swojej pierwszej pracy.
Teraz więc mruknął z rozkoszą pochłaniając swój smażony ryż z krewetkami. Po prostu
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora