Moc bursztynu cz-9
- Co znowuż, list z sądu? – spytała zaskoczona.
- Tym razem z Komendy Policji. Nie chcę panią straszyć, pani Lipska. Ale wygląda na to, że zafundowała pani, sama sobie mandat.
- Gdzie mam podpisać?
- Tu gdzie zrobiłem krzyżyk, tylko proszę o czytelny podpis.
- Proszę - rzekła oddając podpisany dokument.
W podziękowaniu, kiwnął głową, pomachał dłonią i jak przystało na listonosza; wyszedł.
Małgorzata popchnęła nogą drzwi, pospiesznie rozerwała zaklejoną kopertę i wyjęła jakieś dziwne pismo, na którym było zdjęcie siedzącej za kierownicą kobiety. – O rety, co to za stary babsztyl? – zamamrotała pod nosem. Nim dłużej się wpatrywała w fotkę, tym bardziej nie mogła zrozumieć, o co tu chodzi. Wreszcie sięgnęła po drugie pismo, było na nim jej imię i nazwisko, adres też się zgadzał. W takim razie, kim jest ta baba za kierownicą? Na pewno miałaby trudności identyfikowaniem, gdyby w porę nie zjawił się Norbert. Kiedy tylko rzucił okiem na pismo, którym Małgorzata wachlowała przed jego oczami – roześmiał się wesoło.
- Zarobiłaś mandat? Ale jaja – skomentował śmiejąc się coraz głośniej.
- Nie śmiej się tak głupkowato, tylko mi wytłumacz. Jaki mandat? Co za mandat? A co do tego ma ten babsztyl? – pytała stukając palcem po jej głowie.
Norbert widząc, że Małgorzata naprawdę nie wie, o co w tym wszystkim chodzi, więc zaczął tłumaczy, jak małej dziewczynce.