Moc bursztynu cz-8
- Chyba wszystko wyprowadziłam na bieżąco – rzekła i postukała w blat biurka. – W takim razie mogę już wyjść, bo jakby nie było od dzisiaj mam urlop. Postaram się do ciebie wpaść, ale przedtem zadzwonię.
- Mówiłaś, że nadeszły jakieś tanie wczasy? Gdzie są? – spytała Hania wpatrzona w monitor.
- U Marleny w biurku. Jak przyjdzie to zaraz wprowadź je, do komputera.
- Nie pamiętasz, co to za wczasy i na kiedy?
- Nic ciekawego, druga połowa października.
- To niech się wypchają – szepnęła krzywiąc usta. Spojrzała na Małgorzatę i uśmiechnęła się do niej tajemniczo. – Mówiła Marlena, że byłaś na kolacji z młodym przystojniakiem?
- Tak, ale to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. To była randka bez żadnych zobowiązań. Kiedyś obiecałam mu tą kolację, i musiałam się z niej wywiązać. Ale to nie była kolacja przy świecach. Byliśmy na Starym Rynku wypić piwo i to wszystko.
- Marlena śmiała się, że przewracał do ciebie oczami. Dlatego myślałam, że to coś poważnego.
- Posłuchaj Haniu, ja mam życiowego pecha. Przystawiają się do mnie mężczyźni nie w tym wieku, co powinni. Pamiętasz tego faceta, który proponował mi wycieczkę do Egiptu? Patrzył na mnie robiąc maślane oczy, a miał sześćdziesiąt pięć lat. Jednak do facetów w moim wieku jestem stanowczo za stara.
Hania parsknęła śmiechem.
- Cienko cię widzę moja droga. Chcąc wyjść ponownie za mąż, będziesz musiała odwiedzić biuro matrymonialne.
- Nie pomyślałam o tym. Ale to jest nawet dobra myśl, na pewno z niej skorzystam. Uśmiechnęła się, pomachała ręką, przewiesiła przez ramię torebkę – powiedziała: - Pa i wyszła.