Moc bursztynu cz-5
- Bo do tej pory nigdy nie siedziałam, robił to za mnie twój ojciec – odparła całując syna w nadstawiony policzek.
- Ale co cię napadło, żeby siedzieć w muzeum? Tego naprawdę nie mogę pojąć.
- Zaraz ci wszystko opowiem.
- Za chwilę, porozmawiamy mamo, tylko umyję ręce. Wyszedł, po chwili wrócił z pustym kieliszkiem. Opróżnił zawartość butelki, tylko dlatego, by Małgorzacie nie przyszła ochota na więcej. – Na czym to skończyliśmy – spytał rozsiadając się wygodnie na sofie.
- Pytałeś, dlaczego jestem w muzeum, więc ci odpowiadam. Moje życie rozpadło się, jak rzucone z dziesiątego piętra puzzle, których nie da się już wyzbierać by złożyć w jedną całość. Muszę koniecznie kupić nowe i od początku je układać, tak jak swoje życie. Żeby wszystko przemyśleć, potrzebowałam ciszy i spokoju.
- Jeśli się nie mylę, przemyślałaś i uczciłaś butelką wina?
- Jest dokładnie, jak mówisz.
- I do jakiego doszłaś wniosku?
- W najbliższym czasie wracam na stadninę.
- Zawsze się tego spodziewałem, mamo. Tylko nigdy nie pomyślałem, że rozejdziecie się z ojcem. Myślałem raczej… Właściwie, to już nieistotne, co myślałem – sprostował. Spojrzał na matkę, ciepło się do niej uśmiechnął. – Piękny ten pokój, aż żal, że stoi bezużyteczny – rzekł wchodząc na inny temat rozmowy.
-Tak kochanie. Postanowiłam jednak, pozbyć się tych mebli. Krótko mówiąc: sprzedać.
- Sądzę, że to rozsądne przedsięwzięcie. A obrazy?