Moc bursztynu cz-3
- Jest tu ktoś?! – zapytał dość głośno.
Małgorzata uniosła głowę i z wyrazem bólu – spojrzała na syna. Tomek na widok matki roześmiał się serdecznie i pospieszył, aby ją powitać.
- Tylko delikatnie mnie dotykaj! – krzyknęła machając rękoma.
- Co się stało mamo, że jesteś tak bardzo przerażona? Czyżby Norbert cię opuścił? – zażartował.
- Też – kiwnęła głową. – Ale to, w tej chwili nie ma znaczenia, najważniejsze są moje plecy i ramiona. Sam zobacz, jak wyglądam – rzekła odwracając się do niego tyłem.
Tomek podszedł do kontaktu i osiem żarówek tkwiących w żyrandolu: oświetliły cały pokój. Obrzucił matkę pełnym przerażenia wzrokiem.
- Mamo, coś ty zrobiła? Jak można się tak spiec? Przecież twoje plecy przypominają wrzuconego go wrzątku raka. Podszedł do niej, delikatnie ją przytulił i pocałował w czoło. – Pojedziemy mamuś do szpitala, udzielą ci pomocy doraźnej i zapiszą coś do smarowania. Inaczej nie zaśniesz, będziesz cierpiała – tłumaczył ciepło jak małej dziewczynce.
Małgorzata pokręciła przecząco głową.
- Nie chcę widzieć żadnego szpitala. Wsiądź do samochodu, Tomku i podjedź do apteki, a na pewno ci coś doradzą. Gdy byłeś malutki, to miałam różne kremy i balsamy, na wszelki wypadek. Ale teraz mi to niepotrzebne. Byłam nad wodą, a nie pomyślałam, jakie mogą być skutki opalania. Jednym słowem, zdrowo mi odbiło. Twojemu ojcu też odbiło, nawet bardzo mu odbiło.