Moc bursztynu cz-2
- To bardzo dobrze, że żyjesz złudzeniami. Ja natomiast nie mam zamiaru wyprowadzać cię z błędu, że na dzieci nie można zbytnio liczyć. Przeciągnął się leniwie i głośno odsapnął. Chciał ją objąć, ale odsunęła się od niego z obrzydzeniem. – W takim razie, żegnaj Małgorzato i nie wspominaj mnie źle. Tak naprawdę miałaś wszystko, czego tylko zapragnęłaś. Nie było jednej rzeczy, której bym tobie odmówił. Pan Bóg świadkiem, że chciałem uczciwie porozmawiać i wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Ale nic na to nie poradzę, że rozmowa nam się w żaden sposób nie klei.
Obdarzyła go kpiącym uśmieszkiem.
- Dobrze, że to zauważyłeś. Bo od tej pory, już nic nie będzie nam się kleiło. Poza tym, jeśli masz gadać wierutne bzdury, lepiej wyjdź i zamknij drzwi z drugiej strony. Tylko nie zapomnij pozostawić kluczy. Po prostu nie chcę, żebyś podczas mojej nieobecności – panoszył się w moim mieszkaniu.
- Nie zapominaj, że prawo do tego mieszkania, mam nie gorsze od ciebie. Wobec tego, mogę w nim przebywać o każdej porze dnia, nawet w nocy. Że ja się dzisiaj wyprowadzam, to nie znaczy, że jutro nie mogę wrócić. I nie próbuj wymieniać zamków, bo wyważę drzwi – rzekł stanowczo i pogroził palcem.
Zabrał dwie turystyczne torby i nie patrząc na Małgorzatę: wyszedł.
Kiedy zamknęła za Norbertem drzwi, chwilę stała nieruchomo, jakby ktoś rzucił na nią urok. Nagle poszła po rozum do głowy, a może coś ją olśniło? Kopnęła nogą w próg, aż zatrzeszczał jej palec. - Palant! Myśli, że jestem tak naiwna i nie wiem, co on knuje? Przez dwadzieścia pięć lat, zdążyłam go poznać, aż za dobrze.
Małgorzata chociaż pogodziła się z odejściem męża, jednak nie potrafiła się otrząsnąć, żeby nie myśleć. Już drugą noc spędziła bezsennie, na rozmyślaniach. Bała się jak wypadnie rozmowa z synem. Ciotka Antola, pomimo że nie darzyła Norberta sympatią, ale rozwodem zachwycona nie będzie. A koleżanki z pracy? Czy jej uwierzą, że tak nagle z dnia na dzień, opuścił ją mąż? Właściwie, dlaczego miałyby jej wierzyć, skoro ona sama w to nie wierzy?
Prawdę mówiąc nic nie wskazywało, że zanosi się na burzę. Norbert uchodził za troskliwego męża i ojca. Potrafił z drugiego końca miasta, przywieź Małgorzacie ciepłe bułki na śniadanie. – ,,Ty to masz męża, tylko można go pozazdrościć’’ – mawiały koleżanki. – Nie narzekam – odpowiadała ze śmiechem.