Moc bursztynu cz-10
- W tej szafce jest mydło w płynie, zabierz i zostaw w łazience, bo się akurat skończyło – wskazała gestem głowy, która to szafka.
Gdy wrócił, Małgorzata właśnie skończyła smażenie. Uśmiechnęła się do niego.
- Już wszystko gotowe, możemy zasiąść do obiadu.
- Nie zjemy w kuchni? Przecież mówiłaś, że to jedyne miejsce, gdzie można swobodnie porozmawiać.
- Być może, że powiedziałam. Ale dzisiaj zjemy obiad w wyjątkowym pokoju.
Dawid skrzywił nosem.
- Małgosiu. Ty masz kuchnię dostosowaną, żeby w niej spożywać posiłki. Czy sadzisz, że w pokoju będzie nam lepiej smakowało?
- Nie, nie sądzę.
- Bywałem w różnych miejscach w kraju i za granicą. Ale nigdzie nie spotkałem się z takim wyposażeniem kuchni, jak u ciebie. Czy to Norberta zasługa?
- Częściowo tak. Norbert sprowadził swoją brygadę remontową, ja zajęłam się resztą. Pamiętam, jaki był wściekły, kiedy ciągle zmieniałam profil i wzory kafelków. Ale kiedy dobrnęliśmy do końca, sam przyznał, że spisali się chłopaki. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale nie było człowieka, który by nie zawiesił oczu na bogatym wnętrzu tego pomieszczenia.
- Łazienka też jest niczego sobie. Prawdę mówiąc, ja nie bardzo wiem, od czego zacząć. Żeby, chociaż w połowie tobie dorównać.
- Być może. Ale ja z kolei, nigdy nie doczekam się takiej techniki, którą ty wymyśliłeś. Nawet sobie nie wyobrażam, żeby po całym mieszkaniu, poruszać się z pilotem w dłoni.
- Nie przesadzasz?
Wręczyła mu dwa talerze i sztućce.
- Postaw to w pokoju, te drzwi szeroko otwarte. Dawid stanął w progu, nie mogąc wymówić ani jednego słowa: tak go zatkało. - No rusz się Dawidzie, nie stój w przejściu – rzekła rozkazującym tonem.