Mistrzowie Pokory
-Witaj Stanisławie – powiedział Michał głębokim barytonem.
- Witaj Mistrzu. Wybacz spóźnienie, stawiłem się najszybciej jak mogłem.
- Nie mnie powinieneś przepraszać, lecz swego Boga, za to iż kazałeś czekać jednemu z jego sług. Inkwizytorzy są upostaciowanym miłosierdziem naszego Pana.
Oczywiście… Inkwizycja miała mniej wspólnego z miłosierdziem niż Niosący Światło. Między nami mówiąc, kiedy w ich ręce wpadł Hus, było mi go autentycznie żal. Nawet Belzebub odpuścił mu ten cyrograf podpisany na przełomie wieków. Szepnąłem Żiżce kilka słów i w jego imieniu zrobił w Europie niezły kocioł. A niech mają za swoje.
Zainteresowała mnie postawa, jaką przyjął Michał. Polski Inkwizytor, spotykający się po tawernach z żakami… Czyżby Michał zmienił orientację seksualną? Od naszego ostatniego spotkania w Orleanie minęło sporo czasu (wtedy wolał dziewice). Cóż, nie mnie, wnikać (o ironio) w jego upodobania.
- Chciałem cię poprosić, Stanisławie, o pomoc w pewnym… Hm… Przedsięwzięciu.
- Co tylko Mistrz sobie zażyczy – odparł żak, splatając ze sobą dłonie. Chłopak szybko się uczy. Chyba już zdążył zauważyć, że „proszę wykonać” a „wykonać” w ustach Michała może się i różnią, ale jeżeli chodzi o wartość merytoryczną można pomiędzy nimi postawić znak równości.
- Bądź zatem jutro u mnie w południe. No… Zrobiło się późno, czas na mnie – archanioł opuścił karczmę zanim Stanisław zdążył powiedzieć choć słowo. To w jego stylu. Jedno było pewne: Michał coś knuł. Jeżeli archanioł coś knuje, z pewnością ta sprawa prędzej czy później dotknie poczciwych mieszkańców podziemi. Wniosek: wypada zainteresować się tą sprawą.
Stanisław pił sobie w najlepsze piwo, niczym zawodowy pijak. Był środek tygodnia, dokładnie jedna z piękniejszych majowych śród. Nie było jeszcze jedenastej, a ten młodzieniec pił jakby była sobota wieczór. Żacy schodzą na psy. Strach pomyśleć, jak będą się zachowywać studenci za sto, dwieście, pięćset lat… Nieważne, tą sprawą powinien się zająć Gabriel albo Rafał. Im więcej piją tym lepiej dla właścicieli karczm. Ponownie zadałem sobie pytanie, dlaczego Michał zainteresował się tym początkującym pijakiem? Coś mi mówiło, że warto znać odpowiedź na to pytanie. Moja intuicja jeszcze mnie nie zawiodła, ale żal mi było rozstawać się z jakże przyjemnym wnętrzem mojej ulubionej krakowskiej karczmy.
Było południe, kiedy lekko chwiejący się Stanisław wyszedł z gospody. Chcąc nie chcąc wstałem i powlokłem się za nim. Miałem pecha. Właśnie zaczęło się chmurzyć. Coś mi jednak mówiło, że uniknę przemoczenia.
Tak jak podejrzewałem, Stanisław zaczął się kierować w stronę biedniejszych dzielnic miasta. Mógł być zdolny, ale na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że nie ma szczęścia do złota. Zresztą, jak większość studentów. Szczerze mówiąc, byłem nieco zdziwiony. Michał nie zainteresowałby się kimś, kto dorabiałby sobie na boku. Większość żaków na miejscu Stanisława z pewnością miałaby już za sobą drobne kradzieże i tym podobne wybryki (dla dociekliwych: nasze statystyki mówią same za siebie, ponad połowa podpisywanych cyrografów została podpisana ze studentami, którzy sprzedawali swe dusze za bogactwo i powodzenie u płci przeciwnej, czasem, o zgrozo, u tej samej płci). Rzecz jasna, Michał mógł się mylić. Nie zdziwiłoby mnie to…