Mistrz Haftowanego Listowia
nasza egzystencja jest nieporównanie atrakcyjniejsza od tej jaką pan znał dotychczas. Nie wiem tylko czy będę w stanie pana o tym przekonać. Jest niestety między nami niezapisana różnica
i ten pewien rodzaj opóźnienia, a takżę swoistego przesunięcia pańskiego rękopisu względem
oryginału. To wydaje się trudne do pokonania. Nie wiem, czy będę przez pana zadowalająco
zrozumiany.
Wydaje się, że szanowny pan wie o mnie dużo, czy mógłbym spytać jakie pan nosi
miano i czym się zajmuje.? - odważyłem się wreszcie odezwać.
Poprzedniego mojego nazwiska niestety już nie pamiętam, a mówiąc ściślej, nie odczu-
wam potrzeby go nadal używać. Tutaj jestem Mistrzem Haftowanego Listowia, o czym się łatwo
przekonać – wskazał po pokoju. - Jest na to zapotrzebowanie, nasza egzystencja niejako służy temu rodzajowi sztuki.
O ile pamiętam, był pan przedtem pisarzem, i to jednym z najwybitniejszych jakich
udało mi się czytywać – rzekłem.
Tutaj nie odczuwa się już potrzeby posługiwania się słowem pisanym. Nie ma
czytelników, wszyscy wiedzą już wystarczająco dużo. A poza tym, jak się pan przekona, czytanie
również sprawia nam pewną trudność. Nadspodziewanie szybko traci się wprawę w czytaniu.
U nas też teraz zaprzestano już czytać, zwłaszcza książki.Najwybitniejsze z nich
wyglądają całkiem jak nowe, tak mało są używane. A wydawanie, na przkład poezji, stało sie
zupełnie nieopłacalne – dorzuciłem własne trzy grosze. - Ale szanownego pana jeszcze ciągle
wydają – dodalem spiesznie, nie chcąc sprawic mu przykrości.
Moje słowa nie zdawały się zbytnio go cieszyć, widać nie miało to już dla niego
większego znaczenia.
Zeskoczył na podłogę i jakby nieco urósł.
Teraz, kiedy już jest pan w posiadaniu rękopisu, kiedy może już pan poznać dalszy
ciąg, chciałbym panu coś pokazać. Proszę pojść za mną.
Wyciągnął z kieszeni złoty kluczyk i zainsynuował mu całkiem solidny zamek