Miłosny serca pamiętnik nastolatki Cz 1
doszłam do siebie – pytam - umiesz mówić do mnie
w oczy głęboko patrzę zdziwiony ogromnie
wytrzymał jednak - patrzy na mnie - ryzykuję
delikatnie go przyciągam ręką obejmuję
w jego błękitne oczy zerkam - roześmiane
jest spokojny i siedzi – lody przełamane
szepczę cichutko – wiesz zawsze cię poznać chciałam
niewinnie spuszczam oczy - odwagi nie miałam
to czarodziejskie bardzo skuteczne zaklęcie
działa jak jedno cudownej różdżki dotknięcie
oczywiście na niemal każdego chłopaka
dzisiaj dostałam nawet czułego buziaka
wprawdzie w policzek nieśmiałe to moje bóstwo
ale wszystkie widziały dziewczyn było mnóstwo
tylko skąd się wzięła ta nagła jego odwaga
przecież już mówiłam to zaklęcie pomaga
ślicznie nawet objął mocną przyciąga ręką
już to widzę jak wielką musiało być męką
cierpieniem dla wszystkich adoratorek
trzeba profesjonalizmu nie amatorek
po tym sukcesie z wrażenia się rozmarzyłam
zwycięstwo swe świętuję wszak twierdzę zdobyłam
do sali wchodzę – cisza – mam małe spóźnienie
dziewczyny dziwnie patrzą lekkie podniecenie
kwiaty później – z uśmiechem przerwałam tą ciszę
rozglądam się – mówię – gratulacji nie słyszę
nigdy chłopaków nie rwałam podobno trudne
no nie wiem – mówię – chwilkę poświęciłam nudne
cudownie buźki pootwierały - zdziwienie
ładnie musiałam podnieść w serduszkach ciśnienie
****
do domu dzisiaj przyszedł lecz nie przy mamusi
ciasteczka dla mnie przyniósł słodyczami kusi
miał opory w intelekcie kobiety siła
nieśmiały u mnie ale musiałam być miła
wierci się bez przerwy non stop rozgląda wszędzie
nie przeżywaj – pocieszam - mamy dziś nie będzie
siedzimy sobie grzecznie gadamy o niczym
w te błękity zaglądam a on sufit ćwiczy
nie wytrzymałam chichoczę do mej poduchy
mówię – mam policzone w domu wszystkie muchy
„dowcipna” – szepnął – tuli odważnie łaskocze
jest niebezpiecznie blisko oczy ma urocze
szkolna odległość już przeszłość garnę ku sobie
jest blisko i co robisz? – myślę - ale robię
korzysta z prezentu i chwilowej słabości
przyciska na poduszce nie ma odległości
słodko na niego patrzę – śmieję się zmysłowo
niby taki nieśmiały a jest kolorowo
samo tak wyszło specjalnie się nie wysilił
scenariusz życia i jednej maleńkiej chwili
oczy jego działają na moją wyobraźnię
na piersi mam saunę a w mym sercu łaźnię
bardzo gorącą uderza niemiłosiernie
słyszy ten łoskot nie zachowuje się biernie
ust moich szuka – znalazł – płoną te błękity
jak cudowny zakątek jeszcze nieodkryty
ja ten raj odkryłam w błękitnym morzu tonę
słodko się robi dni moje już policzone
źle mówię pozostały mi tylko godziny
żeby tak porwać zawładnąć sercem dziewczyny
w jednej chwili ten pocałunek był jak wieczność
nie należy zaglądać w błękity – konieczność
czuję to przepadłam i w jakąś przepaść lecę
mam wiek nastolatki a serce już kobiece
dziwne uczucie zaczyna wirować pokój
do niego przywieram w sercu jakiś niepokój
wewnętrzny mnie woła i ku niemu popycha
tak uparcie tulę go namiętnie i wzdycham
oszołomiona i rozpalona do granic
nad tym nie panuję wszelkie hamulce na nic
on też - ten mój zapał rozpalił te płomienie
jest jak letnia burza szalone podniecenie
porywa mnie ten żywioł i jesteśmy razem
kierujemy się tylko wewnętrznym nakazem