Miejsko-wiejskie zakręty losu (cz 5)
Nie spałam prawie całą noc, wiec wstałam stosunkowo wcześnie. Świat wiruję a ja razem z nim. Zakochanie? Nie, raczej szok. Moje myśli zwalniają, są ociężałe i przeciążone. Gdzie to moje ustabilzowane nudne życie? Nagle poczułam się jeszcze bardziej zmęczona.Nie mam najmniejszej ochoty jechać do domu, a już na pewno nie z nim.Nawet mocna kawa nie postawiła mnie na nogi. Ubrałam jasne wytarte jeansy i do tego luźną a tym samym wygodną tunikę w panterkę. Loki na głowie pozostawiały wiele do życzenia. Wydłużyłam rzęsy tuszem nałożyłam jakiś cień na powieki i pomalowałam usta. Wyglądałam całkiem dobrze. Spakowałam to co może mi być potrzebne w weekend i skierowałam się do pokoju Julki. Obudziłam ją z głebokiego snu. Chciałam się z nią pożegnać a przy okazji trochę pogadać. Życzyła mi powodzenia i stwierdziła, że chętnie by się ze mną zamieniła. Ciekawe czym jeszcze mnie zaskoczy. Punkt jedenasta podjechał swoim srebrnym Audi Q5. Zamurowało mnie. Stałam na chodniku z otwartymi ustami, mam nadzieje, ze tylko mi się zdawało. Wysiadł z gracją i patrząc na mnie przeszedł na drugą strone. Mrowienie w żołądku nie wóżyło nic dobrego, a moje ranne postanowienie o wewnętrznym spokoju szlag trafił. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i zapytał. -Witaj Basieńko.- Usmiechnął się po czym zapytał.- No to jedziemy? -Cześć, tak jasne jedziemy. -Mogę?- chwycił uchwyt tobry, chcąc ją schować do bagażnika. Jego ręka była zbyt blisko mojej, ściślej ujmując on był zbyt blisko mnie. I jak ja mam z nim wytrzymać w samochodzie? Ten jego zapach był tak przyjemny, że zdawałam się głupieć. Czarna koszula podkreślała bladość skóry i wyrzeźbioną sylwetkę. A jego kusząca szyja... Nie no źle ze mną. Zachowuje się jak wampirzyca jakaś. On na mnie działa zdecydowanie zbyt mocno. -Tak, dzięki.- Odpowiedziałam w końcu na jego pytanie. Wsiadłam do samochodu i chciałam zamknąć drzwi, ale w tym samym momencie zamkneły się z hukiem. Jak on to zrobił? Dopiero co był przy bagażniku. Czyżbym miała jakieś zwolnione ruchy? Skupiłam się na wyposażeniu auta. Zadbane z jasną tapicerką ani śladu bałaganu i innych takich. Ciekawe skąd go stać na taki samochód. Mój natłok myśli przerwało pytanie. -Na długo jedziesz do domu? -Nie, tylko na weekend. Rozmowa się jakoś nie kleiła. Może i lepiej. On był daleko myślami i ja też. Podróż zdawała się trwać kilka minut, pewnie ze sprawą prękości z jaką prowadził. Szybka jazda mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Ja niestety nie mogę spobie pozwolić na taki luksus z Garbim. Podjechaliśmy pod dom, ździwiło mnie to, że nie zapytał gdzie dokładnie ma jechać. Fakt to nie jest jakaś metropolia ale kilka domków jest. Babcia stała właśnie na werandzie i przyglądała się przybyszom. Wysiadłam i pokiwałam babci. Skierowałam się w kierunku bagażnika, ale szybko zorientowałam się,że tylko ja. Mój towarzysz szedł w stronę domu i witany przez babcię uśmiechał się. -Dzień dobry panu! Jak miło znów pana widzieć. Stanełam jak wmurowana. Jak to znowu? O co tu do cholery chodzi? A to dlatego znał drogę, chyba jest mi winien jakieś wyjaśnienia. -Dzień dobry!- przywitał się całując ręke mojej babci.- Prosiłem, żeby pani nazywała mnie po imieniu. -No, tak zapomniałam.- Babcia uśmiechała się promiennie.- I tak co słychać u ciebie Olafku? Olafku? No ładnie, moje wzburzenie już sięgało powoli zeniutu. Babcia go aż tak dobrze zna? Skąd on się pojawił w moim życiu? To jakiś sen, innej opcji nie ma. Rozmawiali przez chwile tak jakby mnie tam nie było. Znudziło mi się streczenie z tyłu i ceremonialnie wydałam z siebie dźwięk w rodzaju yhhmmm... -O widze, że przywiozłeś Basieńke!- popatrzyła na mnie jakbym się dopiero narodziła. -Witaj kochanie, nie wspominałaś o spotkaniu z Olafem. A co tu jest do wspominania, zwykły facet i tyle. No dobra niezwykły facet w moim zwykłym życiu. Takie było przynajmniej do tej pory. -Tak jakoś wyszło babciu.- pokazałam palcen na bagażnik.Olaf spojrzał na mnie przepraszajacym wzrokiem. Gdy tylko dostałam swoją torbę z