Tajemnica Magnusa
SPOWIEDZ UMIERAJĄCEGO MNICHA KLASZTOR 1220 R.
Starzec leżący na pryczy z pooraną zmarszczkami twarzą, długą siwiejącą brodą i płonącymi jeszcze życiem oczami, ruchem ręki przywołał do siebie spowiednika.
- Bracie muszę się wyspowiadać -powiedział szeptem
- Ale z czego Bracie przecież spowiadaliście się już dzisiaj -spytał zdziwiony, pewnie starcowi przed śmiercią miesza się już w głowie
- Z wielkiej tajemnicy Magnusa
- Magnusa -powtórzył zdziwiony, jednocześnie czyniąc znak krzyża na piersiach, dobrze znał to czarcie imię.
Starzec przerwał jego rozmyślania i drżącym cichym szeptem rozpoczął opowieść:
- Widziałem jego przyjazd do klasztoru, wtedy byłem jeszcze młodzikiem i przydzielono mnie do skryptorium, skąd miałem dobry widok na bramę klasztoru i stajnie. W każdej wolnej chwili od przepisywania, z chęcią obserwowałem jego prace. Z początku życie Magnusa nie odbiegało, aż tak bardzo od naszego. Uczęszczał na msze, żarliwie się modlił w kościele, chodził do spowiedzi i odprawiał żądaną pokutę, pomagał nam usprawnić pracę w klasztornym ogrodzie, wymyślił nowatorski system podlewania roślin bez konieczności wybierania wody z pobliskiej rzeki. Jednak z biegiem upływających miesięcy coś w zachowaniu Mistrza się zmieniło, zaczął być coraz bardziej mrukliwy, przestał chodzić na msze, całymi dniami zamykał się ze swoim sługą w swojej komnacie, z której nocami dochodziły dziwne dźwięki. Wiedziony ciekawością i kuszony przez diabła, ciągle zaniepokojony dziwnymi dźwiękami, zamierzałem sprawdzić co dzieje się w komnacie Mistrza. Kiedy wybiła północ, mnisi dawno już udali się na spoczynek. Pędzony ciekawością przemogłem dławiący mnie strach i z lichtarzem w ręku, który wziąłem z jednego z korytarzy, powoli zmierzałem w stronę jego komnaty. Na korytarzu panowała martwa cisza, słyszałem tylko własne kroki odbijające się od kamiennych ścian korytarza. Cały czas miałem wrażenie, że ktoś za mną idzie, moje serce dudniło głośno, ścinając ze strachu krew w żyłach, jednak nie powstrzymało mnie to od zmiany podjętej wcześniej decyzji. Choć dobrze zdawałem sobie sprawę, że moje serce jest za słabe na takie przechadzki, nie zmieniłem powzietej wcześniej decyzji. Przetarłem dłonią spocone czoło, szorstki materiał habitu oblepiał moje ciało. Trzymając świece w dłoni, zatrzymałem się pod drzwiami Magnusa, by choć na chwilę uchwycić jakiś niepokojący dzwięk, który odwiódłby mnie od tego przeklętego pomysłu. Czułem jak ciepły wosk powoli skapuje po drżących ze strachu dłoniach. Znowu wstrzymałem oddech, przyłożyłem wprawione do podsłuchiwania ucho do drzwi komnaty i ponownie starałem się uchwycić jakiś dźwięk. Doprawdy za tymi drzwiami musiały dziać się niesamowite rzeczy , mieszkał tu przecież sam Magnus , chodziły słuchy, że był alchemikiem , a oni posiadali mnóstwo rzadko spotykanych ksiąg , które mogłyby poszerzyć moją wiedzę. Jako bibliotekarz opiekujący się księgami w opactwie , które już wtedy słynęło z licznych rzadkich rękopisów , nie mogłem pozwolić sobie chociaż nie zajrzeć do zapisków wielkiego alchemika , to była na pewno bezcenna wiedza. Stałem dłuższą chwilę z uchem przytkniętym przy drzwiach , co jakiś czas zerkając na korytarz, czy żaden z braciszków przypadkiem nie wychodzi ze swojej celi.