Miecznik (III)

Autor: poskart
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Ty ścierwojadzie! – wrzasnął żylasty, bardzo wysoki mężczyzna o barbarzyńskiej urodzie – Nie będę dla was walczył choćbyście grozili całej mojej wiosce! –topór wbił się głęboko w drzewo za którym schował się niski mężczyzna o rysach autochtona. –Nigdy kurwa! Zrozumiałeś? – zapytał barbarzyńca w ćwiekowanej kurtce kopiąc przeciwnika w brzuch. Tutejszy padł w ściółkę wznosząc chmurę kolorowych liści. Jesień była naprawdę ładna w takie dni jak ten. Mężczyzna splunął na wystraszonego przeciwnika, odwrócił się i zaczął odchodzić. – Zabić kurwa… wymyślili.. taką personę… Ha… - odwrócił się na moment – Wszyscy zgniecie idioci! Co do jednego! – nawet gdy znikał w lesie dalej słychać było jego siarczyste obelgi. – Chyba kurwa nie wiecie co taki może!

Krak poczekał aż mężczyzna odejdzie i wyszedł z ukrycia. Rozsypane monety leżały wokół w liściach. Niedoszły najemnik musiał cisnąć sakiewką w tego leżącego – wywnioskował szybko miecznik. Leżący właśnie wstawał więc stanął tuż przed nim.

-Co wam do łba strzeliło, żeby najmować na księcia jakiegoś osiłka? – powiedział zimno a oczy tutejszego rozszerzyły się lekko ze strachu. Teraz go rozpoznał. To był jeden z rozbójników którzy uciekli mu na trakcie. Uderzył go pięścią w brzuch bez zastanowienia. –No proszę, proszę… mała gnida wróciła… - zwrócił uwagę że chłopak w normalnym mieszczańskim stroju zamiast w zbójeckich łachmanach sprawiał wrażenie niegłupiego. Cóż. Pozory zawsze bywały mylące. – Więc teraz do walk pałacowych zatrudnia się też traktowe szumowiny, co? Podpowiem Ci coś. – kopnął leżącego mężczyznę w twarz – Jeśli zabija się księcia… to wynajmuje się skrytobójcę. Z naciskiem na „skryto”. – obolały autochton podniósł się na rękach i splunął mistrzowi na buty, wyżej nie trafił.

-Nienawidzę was wszystkich. Jesteście jak pieprzone maszyny… sługi możnych… - miecznik czekał. Chciał żeby przeciwnik powiedział mu jak najwięcej a o to, jak wiedział z doświadczenia, łatwiej w takich sytuacjach niż na torturach. Mężczyzna kontynuował – I to Ty jesteś kretynem… Skrytobójca nie mógłby… - wtem oczy zbója nabrały wręcz wielkości Demirońskich denarów a strach zmroził jego ciało. – Ty… - wyszeptał, a Krak przypatrywał mu się dalej z ciekawością – Ty… ja nie chciałem… nie zrobiłem tego celowo… przepraszam… ja…- nóż z nadzwyczajną precyzją wbił mu się pod gardłem a Jaśmin szybko wyszarpnęła rękojeść i jakimś nadzwyczajnym szale uderzała na niego raz za razem. Miecznik stał zdezorientowany. Nie zauważył kiedy dziewczyna się tu zjawiła i jak przemknęła obok niego. Gdy tylko oprzytomniał z zaskoczenia odciągnął ją od stygnącego ciała gdy ta po kilku szybkich ciosach dalej patrzyła trupowi w oczy. Odwrócił ją do siebie. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.

-On tam był… był z nimi. – powiedziała i żadne mięsień nawet jej nie drgnął. Wypuściła tylko nóż. – Wtedy… gdy…

Krak przycisnął ją mocno do siebie. – Tak, wiem… spokojnie, to się już nigdy nie stanie. Nigdy.  Nie żałował że stracił świadka. Temu sukinsynowi należała się sprawiedliwość wymierzona z kobiecej ręki. Teraz nabrał pewności co stało się na trakcie, zanim tam dotarł.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
poskart
Użytkownik - poskart

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-10-27 15:01:53