MELODIA cz.1
Znalazłem się więc w Wenecji.
- Jezu, ty naprawdę nie mówisz! – usłyszałem wkrótce po przywitaniu- A ja myślałem, że się zgrywasz! Poważnie, to się stało po wypadku?
Wieści się rozchodzą. Mój kuzyn Marco, Włoch po jednej części, Francuz po drugiej, brat Marty, oglądał mnie teraz jak egzotyczne zwierzę w zoo. Dzięki temu założyłem, że nie tylko wiadomość o moim wypadku dotarła do jego uszu. Jak później się okazało, nie myliłem się.
- TO NIE CHOROBA – wyjaśniłem w języku migowym, którego podstawy opanowałem. Zwłaszcza, że sam go w dużej części opracowałem. Mógłbym być mimem. Rok czasu w ciszy na to wystarczył.
- Jasne, człowieku! – uśmiechnął się, najwyraźniej mnie rozumiejąc – Jak się rozpakujesz, skoczymy w miasto? Czy wolisz jutro?- prezentował ten denerwujący styl, który z niewiadomej przyczyny każe niektórym ludziom zwracać się do niemych jakby mieli cos ze słuchem. Niepotrzebnie mówił wolniej i głośniej. Potem go tego oduczyłem - Daj znać wcześniej, ok? Nie możemy chodzić po zmroku.
Dziwne. Pozornie rzucił to niedbałym tonem, ale widać było, że naprawdę przywiązuje do tego dużą wagę.
- DLACZEGO? – zapytałem zaintrygowany.
- Dowiesz się od mojej matki. Po to tu przyjechałeś – rzucił zdawkowo.
Spojrzałem wtedy na niego i nagle kątem oka zobaczyłem coś jeszcze. Coś niepokojącego.
Mijaliśmy właśnie grupkę ludzi. Pośród zajętych swoimi sprawami twarzy, jedna skierowała się wprost na mnie, gdy Marco rzucił swoją dziwną uwagę. Kobieta. Już wiedziała, że jestem tu obcy. Czułem na sobie jej wzrok, nawet gdy już się oddaliliśmy. Tak jak krew tuż poza widzeniem.
- Jean – powitanie ciotki nie należało do wylewnych- Oboje wiemy jakie stosunki panują między nami. Nigdy nie będę mogła znieść spokojnie twojej obecności w tym domu ani tym bardziej zachowywać się jak prawdziwie kochająca siostrzeńca ciotka. Bogu dziękuję, że nie zostałam twoja matką chrzestną, ponieważ to zapewne, do czegoś by mnie zobowiązywało. Wiesz dobrze, jakie mam zdanie o tobie i o tych twoich zdolnościach! – machnęła ręką z pogardą- Nie ukrywam, że według mojej opinii twoje miejsce jest w odosobnieniu, z dala od ludzi, którym mógłbyś wyrządzić szkodę tym swoim talentem. Rozmawialiśmy o tym kiedyś i nie jest to dla ciebie żadną nowiną. Jednakże rozumiem, ponieważ nie jestem pozbawiona uczuć, jak mógł na ciebie wpłynąć ten straszny wypadek. Dlatego postaram się być delikatniejsza. Marco i Marta raczej cię lubią. Poza tym, fakt że się tu zjawiłeś świadczy o tym, że urazy nie przenosisz na innych członków mojej rodziny. Szanuję to. Niestety ja nie potrafię się przełamać. Zapewniam cię, że niczego ci tu nie zabraknie. Masz do dyspozycji osobny pokój. Będziesz jadł z nami wspólne posiłki a gdyby zabrakło ci pieniędzy, poproś o nie Marco. Proszę tylko, byś zrobił co w twojej mocy, żeby znaleźć Martę. Nie wiem co dokładnie potrafisz i na ile może się to przydać, ale wyczerpałam już wszelkie możliwości. Wykorzystaj te swoje umiejętności. Czy mogę na to liczyć?