MELODIA cz.1
- Nie musisz się wysilać – puściła mnie gwałtownie, prawie odpychając. Była zła, że okazała przy mnie słabość – Dam sobie radę! Oczywiście zapłacę ci za fatygę, stawka mniej więcej taka jak detektywom chyba ci odpowiada? To wszystko zależy od tego jak się wykażesz. Co jeszcze chciałbyś wiedzieć? – otarła łzy w pośpiechu, patrząc na mnie podejrzliwie, jakby spodziewała się, że teraz zacznę z niej drwić – Jeśli to wszystko, chodźmy już spać!
- WIADOMO KTO TO ROBI?
Spojrzała na mnie badawczo, prawie już spokojna.
- Podobno jakaś skrzypaczka – odparła-Nikt nie wie jak dokładnie wygląda ani gdzie mieszka, wiec nie jestem pewna czy to plotki czy prawda.
- SKRZYPACZKA? – tym razem pokazałem nawet grę na skrzypcach, nie kryjąc swego zdumienia.
- Podobno zabija ludzi lub wprowadza ich w trans, żeby sami się zabijali. Tylko grając na skrzypcach. Jej muzyka budzi w ludziach ukryte demony…
Jej słowa, tak dziwne u nauczycielki…Ten ton, który przyprawił mnie o ciarki. I to jej absolutne przekonanie, które zgasiło mi na ustach drwiący uśmieszek.
Skrzypaczka. Muzyka.
Niepokój wkradł mi się do serca nim umysł znalazł na to wszystko racjonalne wytłumaczenie.
Jakbym dotknął trupa w ciemnościach…
- Jean – ciotka przechyliła nagle głowę, wiedziona ciekawością, którą chciała stłumić własny strach – Powiedz mi, tak naprawdę możesz mówić ale nie chcesz czy naprawdę straciłeś wtedy głos?
Nie będę jej osobliwym dziwadłem.
- IDĘ SPAĆ – oznajmiłem krótko, wciąż rozpamiętując jej dziwne słowa.
Skoro traktowała mnie tak protekcjonalnie, dlaczego miałbym jej o sobie opowiadać?
Żałowałem, że tak było.