„Marzenia, wolność i miłość, Proza życia wymieszana z wierszem” cz.5
Głośna muzyka przycisza myśli,
Na chwilę tylko... wracają w ciszy.
Dobrego związku się już nie zbuduje,
Za dużo w sercu boleści kłuje.
Możemy się kiedyś znów zakochać,
W sobie, lub może w innych osobach.
Uśmiech na twarzy znów zagości,
Problemy znikną w imię miłości.
Mając siedemnaście lat, wybrałem się z kolegami z podwórka do Pubu.
Miła knajpka, mała, ale pękała w szwach. Popróbowaliśmy parę nowych koktajli zakrapianych alkoholem. Podchodzi do mnie jeden z kolegów i mówi pokazując na człowieka, który pyta o mnie po imieniu. Jak to młodzi nie wyżyci pomyśleliśmy, że coś cierpi do mnie. Może mu koleżankę odbiłem, nie pamiętam. Solidarność z podwórka kazała nam się zebrać do obrony przed intruzem z innej piaskownicy. Obcy zdobył się jednak na odwagę mimo groźnych twarzy i cieknącej piany z ust naszych. Mówi, że jego dziewczyna ma na imię Agnieszka i chce ze mną pogadać. Zwariowałem, jego dziewczyna chce ze mną rozmawiać. Po co? Przecież jej nie znam. Nie przyszła sama, a zazwyczaj chłopak nie zaprasza dziewczyny na dyskotekę, żeby sobie z obcymi pogadała. Przyciemniony lokal, tylko błysk kolorowych lamp z klubowego klimatu i stroboskop oślepiający oczy. Nie mogłem się przyjrzeć za bardzo szczupłej, wysokiej kobiecie. Ośmielony twarzami kolegów podszedłem do jej stolika, ciekawy dalszego przebiegu zdarzeń. Siedziała sama. Usiadłem, dostałem pierwsze pytanie o pierwszą klasę i podstawową szkołę. Pytanie skierowało moje myśli na właściwą drogę. Nie trzeba było nic mówić. Nasze serca się otworzyły, zarumienione twarze mówiły same za siebie. Mój zgubiony kawałek szczęścia, radosnych chwil. Minęło dziesięć lat, jednak w tej młodej kobiecie pomimo ciemnej atmosfery w lokalu dostrzegłem swoja pierwszą pociechę z pierwszej ławki, pierwszej klasy i pierwszej szkoły. Nieopisana radość. Dziesięć lat, a na dnie serca został ślad i wspomnienie miłej koleżanki. Co się okazało, jej przeprowadzka to tylko pół kilometra. To jednak przeważyło nad zmianą przypisanej szkoły, i naszą rozłąką. Jako dzieci nie mieliśmy takiej władzy, żeby siebie znaleźć w tamtych czasach. Nasze podwórka zamieniły się w odległy inny świat. Po tym spotkaniu nigdy się już nie widzieliśmy, nie wymieniliśmy się numerami, ani się nie szukaliśmy. Mieliśmy swoje pięć minut w dzieciństwie, a w lokalu naszych marzeń, ktoś nam pozwolił zatańczyć, porozmawiać, spędzić najcenniejsza chwilę i się pożegnać, pójść każdy w swoją stronę jak to kazał nam kiedyś los. Nie szukaliśmy się nigdy i nigdy już się nie spotkaliśmy. Postanowiliśmy nie psuć swoich planów na przyszłość i pozwoliliśmy sobie odejść. Każdy wolny, z głową pełną marzeń, swoich osobistych marzeń w swoją własną drogę:
Przyjaciółka
Jak się czujesz Przyjaciółko droga?
Wkrótce otwieram prywatnego Bloga.