„Marzenia, wolność i miłość, Proza życia wymieszana z wierszem” cz.2
Tym razem na trochę dłużej.
Przyszedł czas na nowa budowę. Przeprowadzone zaplecze, narzędzia, rusztowanie. Wszystko idzie dobrze. Zawsze się człowiek cieszy na nowej inwestycji, bo to znaczy, że stara zakończona i pieniążki na koncie są. Firma rozkłada rusztowanie, a tu sobie pan z BHP odbiera dziecko z przedszkola naprzeciwko. No chyba się nie zadowolił tym widokiem, i nie chodzi tu bynajmniej o dziecko:
BHP
Gdy BHP- owiec z budowy wraca,
Kierownikowi głowę zawraca.
Prezes włosy siwe wyrywa,
Szuka przyczyn, rozpaczy chwila.
Nic się tutaj przecież nie dzieje,
Brakuje barierek, wielkie mi hece.
Kask się włoży, rusztowanie sprzęży,
Budowę sprzątają już Kierownika chętni.
Prezes włosy już prawie wyrwał,
A tu tylko mandatów kilka.
Wszystko jakoś się tu ułoży,
Przecież praca jak w zegarku chodzi.
BHP niech następnym razem,
Z daleka omija naszą Bazę.
No cóż. Nie można zadowolić wszystkich jednocześnie.
W stresie próbuję sobie przypomnieć czas dzieciństwa, brak obowiązków.
No chyba, że obowiązkiem było chodzenie do przedszkola.
Stary wielki poniemiecki budynek, z tyłu podwórko ze strasznymi ciężkimi metalowymi huśtawkami i tym podobne drabinki. Z przodu ogrodzony wybieg dla młodocianych niewyżytych i rozwydrzonych. W przerwie na podwieczorek jabłko i pajda z masłem. Jak na złość obok pachnąca pączkami i innymi pysznościami cukiernia. Ciekawy widok mieli przechodnie. Wiszące na drucianym w kratkę płocie, znudzone dzieci. Wywieszone kapiące języki i nosy, owładnięte zapachem nie poskromione apetyty. Miło wspominam, lecz wole podstawówkę:
Dzieciństwo
Wspominam dobrze swoje dzieciństwo -
Podchody w lesie, chowanego z piłką.
Jak dumny byłem w pierwszej klasie,