Marta i mnich rozdział 7
Kolejny raz złapał się na tym, że jego myśli gdzieś błądzą, właśnie przypomniał sobie, że ma dopilnować prac przy jednym z sypiących się murów. Prace te odkładane wielokrotnie na potem, w niektórych miejscach były niezbędne i nie można było już zwlekać, ani minuty dłużej. Niektóre ściany wyglądały na niestabilne i mogły się w każdej chwili zawalić. Wspólnymi wysiłkami sprowadzili z miasta kamieniarza, który miał poczynić naprawy w walącej się od dawna budowli. Prace trwały już od kilku dni, gdy jeden z kamieniarzy zawołał zakonnika:
-Bracie Zygfrydzie stała się rzecz dziwna mój pomocnik przy usuwaniu zniszczonych kamieni odkrył korytarz w ścianie, a kiedy moi pomocnicy poszli dalej, natrafili na zamurowaną ścianę, tego tunelu nie ma na planach -odrzekł zdziwiony kamieniarz Emil.
- Mieszkam tu piętnaście lat i sądzę, że ostatnie naprawy były tu robione jakieś pół wieku temu. Nigdy nie słyszałem o żadnych zamkniętych tunelach, odwiedzę Brata bibliotekarza, może on będzie coś o tym wiedział , mamy tam stare księgi zachowane od początku istnienia klasztoru. Przerwijcie prace i udajcie się do kuchni na posiłek, spotkamy się tu znowu po wieczornych modłach i potem coś uradzimy. Pod żadnym pozorem nie pozwólcie tam nikomu wchodzić bez mojej zgody, nie wiemy, co tam znajdziemy, im mniej osób o tym wie tym lepiej- powiedział mnich
Zamierzał porozmawiać najpierw o tym ze swoim zwierzchnikiem Bratem Edmundem. Natychmiast udał się do drzwi swojego przełożonego, którego wcale to wiadomość nie zdziwiła, klasztor był kilka razy przebudowywany, a większość poprawek nigdy nie zostało dodanych na stare plany, ponadto do klasztoru przyjeżdżało wiele osób świeckich, nie tylko by odnaleźć tu spokój i natchnienie dla swoich wielkich idei, wielu z nich, choć przyczyniło się do odbudowy klasztoru, zostało zapomnianych przez ludzi razem ze swoimi dokonaniami.