Manarett - Tak Smakuje Czekolada
-Nie, ty może i masz serce, ale ja swojego nie czuję. I to ja odchodzę. Nie idź za mną. Nie przychodź do mnie i nigdy nie pisz. Już cię nie potrzebuję, mam w poszanowaniu to, czy cię zranię.
-Za dużo tych nie, Manarett. Ty masz serce, tylko głęboko.-powiedziała, jednakże ja ruszyłam w stronę wyjścia. Dalia posłuchała mojego ostrzeżenia. Usłyszałam tylko początek jej szlochania. Wiem, nie mam uczuć.
*
Szłam wąską dróżką za Andrew, wokół której rosły same drzewa. Prowadził mnie w swoje ulubione miejsce. Nie wiedziałam o nim. Może dlatego, że coś, a może jednak ktoś, trzymał mnie na smyczy, jak uwięzionego psa. Powinnam więcej czasu spędzać z An. On był moim ratunkiem.
-I oto moja utopia! -powiedział- Jeśli chcesz możesz tutaj przychodzić, sama, kiedy tylko zechcesz.
-Mówiąc 'sama' masz na myśli, bez Dalii?
-Szczerze, to tak.
-Nie bój się, ja już się z nią nie przyjaźnię. -powiedziałam, po czym Andrew zbliżył się ku mnie.
-A co się stało? -spytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Pokłóciłyśmy się, zapewne zaraz się pogodzimy. Wiesz chyba musisz już iść. Pewnie Vinne na ciebie czeka.
-Czeka? Ona ma lepsze zajęcie. Sir Thomas Williamson. To jej priorytet w dzisiejszym dniu.
-Sir Thomas? To nie ten, który ma niedługo znaleźć swoją wybrankę?
-Tak, to właśnie ten . -powiedział z lekkim uniesieniem. Po jego oczach widać było, że ma już dość całej rozmowy ze mną. - Ciekawe kim będzie jego wybranka. Może będziesz nią ty, czym ja bym nie był szczęśliwy...
-A niby czemu?
Spojrzał na mnie, jak gdyby chciał mi się oświadczyć. Jednak nie zrobił tego. Jego krótko ścięte włosy o pięknym, ciemno kasztanowym kolorze zwiewał wiatr. Jego niebieskoszare oczy wędrowały z miejsca na miejsce. Wtedy zrozumiałam, ja go kocham.