Mały kraj ( koniec mojej książki )
Cóż to za przedziwny koktajl: wolność, prawda i wiatraki – jak latarnie dla ślepca. W końcu żyjemy tylko dla siebie więc i nasze prawdy są skażone naszym indywidualnym bytem. Każda próba zobiektywizowania naszych prawd jest tylko kompromisem, bardziej lub mniej bolesnym, próbą przeprowadzenia danej populacji przez pewien odcinek czasu. Ale – są wśród nas strażnicy sobie tylko miłej prawdy, w imię której chcą stosować wobec nas różne represje. Zaślepienie zaś jest tylko karykaturalnym odbiciem naszej prawdy, którą pragniemy nieść jak pochodnię.
I choć każdy widzi swoją klatkę, to wie i to, że takie widzenie jeszcze nie przybliża do chęci wyjścia z niej. Trzymajmy się więc w kupie, dobrzy ludzie, i nośmy dzwoneczek na szyi. Bowiem ziarenko grochu przeznaczone jest tylko dla arystokratycznych pośladków”.
2.
„… Właściwie, do czego tęsknię? Za murami obco. Dzieją się tam rzeczy śmieszne i straszne. Tylko dzieci mogą uważać, że świat jest normalny. A świat – to ludzie.
Ktoś powiedział, że dzieci są wieczne, bo dla nich kres nie istnieje. Lecz i oni mają swoje problemy o których nic nie wiemy, choć wiemy, że dzieci mają swoje problemy. Dzieci są niezrozumiałe, obce i straszne. To są istoty z innego świata.
A dorośli?
Oni pamiętają, nie lubią wybaczać.
Tak… dorośli też mają swój świat. Niezrozumiały, obcy i straszny.
Ale czy dno istnieje?
Każdy dąży do swojego dna w tempie jaki mu dyktuje własny los. Lecz dna nie widać. Bo kilka drobnych, dobrych uczynków unosi nas nieznacznie ku światłu.
Kiedy byłem młodym człowiekiem nie chciałem być Nauczycielem czy Pedagogiem. Uważałem, że te zawody są wyrafinowaną sztuką upodlenia człowieka, by – gdy się już ukorzy – ulepić z niego posłusznego bałwana, takiego samego jak oni. Uważałem, że w życiu spotkam wielu, którzy moją inność, potrzebę samotności, moje zainteresowania i sposób patrzenia na świat, język – jakim zadaję pytania, a wreszcie – o co pytam, wezmą za wrogą, bo niezrozumiałą dla nich – napaść na ich poczucie beztroski i bezpieczeństwa. Taka też była moja samotność wśród ludzi.
Ciekawi mnie jednak, czy ateista doświadczający piekła, po śmierci może być zbawiony?
Lecz do czego tęsknię?
Nie chcąc być Nauczycielem czy Pedagogiem – wybrałem inny rodzaj władzy: zostałem Cieniem. Gdybym miał teraz stanąć przed plutonem egzekucyjnym, nie wiem jak bym się zachował. Prawdopodobnie moje oczy byłyby tak samo puste, a w moim wnętrzu wiatr spuszczony ze smyczy może by na ten moment umilkł. Czy usłyszałbym chóralne klaśnięcie w dłonie? Zresztą, nikt nie chce mnie rozstrzelać ani powiesić. To smutne. Ostatnia to rzecz godna uwagi w moim życiu.
Niejaki Lichtenberg dawno temu napisał, że tym, co najwyraźniej charakteryzuje prawdziwą wolność i prawdziwą możność korzystania z niej, jest jej nadużycie. Jakże go rozumiem.
Aż korci mnie, by zapytać o to Chudego. Chyba tylko on mógłby mi pomóc zrozumieć płynność i przemienność natury ludzkiej na drodze od barykady, poprzez szubienice, do upodlenia. Lecz o to samo mógłbym zapytać sporą część naszych polityków, bo wiem, że niejednemu też marzą się szubienice. Tylko Kościół od wieków się nie zmienił. Nieustannie gromadzi mamonę i dobra doczesne, by tak sobie wynagrodzić trudną komitywę z Bogiem.
… Czy ktoś zrozumie Rudolfa Hössa pielęgnującego w Auschwitz kwiaty, tulącego psa? On też miał swoje drobne, dobre uczynki i unosił się do światła. Miał też na swej drodze wiatraki, i na głowie gustowne metalowe naczynie.