"Mały kraj" ; koniec mojej książki [ 68.. ]
Chudy patrzył w pustkę i żaden film przed oczami mu się nie przewijał; był dół przepastny, który go wsysał, lecz ten dół był jakby rozumny – kazał mu stać na skraju, czuć przyciąganie otchłani, lecz nie pozwalał mu jeszcze skoczyć.
Bo Chudy jeszcze się nie pogodził. Chciał by to była tylko przegrana bitwa. Wojna przecież trwała. Lecz gdzie się pochowali żołnierze? Czy nie zamienili partyjnych katechizmów na pęd ku bogactwie? Czy jedynym sensem ich życia, ich filozofią bytu – stała się odpowiedź na pytanie, czy z telenoweli kochanka zdradziła pięknego Leona, czy też on zdradził piękną Izaurę?
Dlatego smutek Chudego stał na skraju otchłani. Nikogo też nie było, kto by go pocieszył, powiedział szczerze: „Nie wszystko stracone, Towarzyszu Sekretarzu. Historia lubi się powtarzać! Nie wszystko stracone”.
… Tak, czasami patrząc na Chudego, przychodziła mi do głowy szalona myśl, czy to chwilowa tylko porażka, czy wszystko już odeszło bezpowrotnie?
Moja szalona myśl uderzała mnie w grdykę i ściskała serce, bo – choć wierzyłem, że historia lubi się powtarzać, to moja starcza dłoń i pamięć dotyku ciężkiej kabury pistoletu nikomu już się nie przyda.
[ 72 ] Dzwoneczek i ziarenko grochu
1.
„Ludzie są dobrzy. Bóg jest dobry. Kat wykonuje dobrą robotę. Ludzie modlą się do różnych figurek i obrazków, bo święci są dobrzy i jest ich dużo, i jest z czego wybierać. Bóg na to pozwala, bo ludzie są dobrzy. Przecież stworzył ich na własne podobieństwo. Podarował im wolność i prawdę – jak ziarenko grochu pod stertą pierzyn. W końcu wygoda niekoniecznie rości sobie prawo do bycia odkrywcą więc bajki są ulubioną rozrywką Boga, i ocaleniem Szeherezady w noc oczekiwania na ścięcie mieczem.
Wolność to proces, który trwa. Jak wszystko we wszechświecie. Bóg to rozumie. Rozumie też, że widzenie własnej klatki jeszcze nie przybliża do chęci wyjścia z niej. A proces uczenia się może sprowadzić się do przyjemnego urządzenia sobie celi. Tak czy siak, jesteśmy więźniami czasu, własnej bezsilności i cudownej aklamacji dla wygody i przyjemności. Krzyk, który czasami gdzieś słychać, jest od pierwszego akordu zniekształcony, przerobiony na doraźną potrzebę chwili lub ośmieszony i wydrwiony. Jedyną racją dla krzyku jest rewolucja, i latarnie. Lecz i tu nie ma zwycięzców. Są tylko politycy, i finansiści, no i cała rzesza gołodupców pragnąca bogactwa i sławy. Garstka pomyleńców czasami założy na głowę płaski talerz don Kichota i poszuka wiatraków.
Cóż to za przedziwny koktajl: wolność, prawda i wiatraki – jak latarnie dla ślepca. W końcu żyjemy tylko dla siebie więc i nasze prawdy są skażone naszym indywidualnym bytem. Każda próba zobiektywizowania naszych prawd jest tylko kompromisem, bardziej lub mniej bolesnym, próbą przeprowadzenia danej populacji przez pewien odcinek czasu. Ale – są wśród nas strażnicy sobie tylko miłej prawdy, w imię której chcą stosować wobec nas różne represje. Zaślepienie zaś jest tylko karykaturalnym odbiciem naszej prawdy, którą pragniemy nieść jak pochodnię.
I choć każdy widzi swoją klatkę, to wie i to, że takie widzenie jeszcze nie przybliża do chęci wyjścia z niej. Trzymajmy się więc w kupie, dobrzy ludzie, i nośmy dzwoneczek na szyi. Bowiem ziarenko grochu przeznaczone jest tylko dla arystokratycznych pośladków”.