Maks (fragment powieści Dziwne przypadki pewnych Ktosiów)
- A co to jest? - zapytał lekko zawstydzony.
- To taki mały podarunek od nas wszystkich - wytłumaczyła Majka. - Pomyślałyśmy, że miło byłoby przywitać się z właścicielami jakimś skromnym podarunkiem. Nie wiedziałyśmy czym by się wkupić w twoje łaski, ale twoja mama powiedziała nam, że jesteś historykiem i dlatego wybrałyśmy taki a nie inny podarek.
- Bardzo mi miło - zaczerwienił się wyraźnie. - Nie wiem co powiedzieć. Nie musiałyście się wykosztowywać. Wiem jak to jest być studentem. Przecież macie pewnie całą masę wydatków związanych z rozpoczęciem roku akademickiego.
- Nie martw się o nas, w razie czego, odpuścisz nam czynsz za jeden miesiąc i będziemy kwita - zażartowała Majka.
- Mogę spróbować pogadać z mamą, ale nie wiem czy to coś da. Raczej się nie zgodzi - stwierdził z żalem Maks.
- Nie to nie. Ale dzięki za dobre chęci. Okej, uciekaj już. Nie chcę cię zatrzymywać. Idź do tych swoich grobowców czy czymkolwiek się interesujesz.
- Dowidzenia.
- Cześć - krzyknęła gdy był już piętro wyżej, ale wciąż słyszała jak wbiega po schodach.
Weszła spowrotem do mieszkania i przekręciła dwukrotnie zamek w drzwiach. Oparła się o drzwi i odchyliła głowę do góry zamykając przy tym oczy. Zamyśliła się.